Tam gdzie pojawi się " * " chodzi o to, że tylko Goulddiggers ( czyt. Ola x ) będą od początku wiedziały o co chodzi
Stałam oszołomiona kilka sekund. Czy on mnie znów pocałował? Cholera, w co on gra? W ogóle dlaczego on mi nagle wyjeżdża z Louisem? W życiu bym nie przypuszczała, że on pomyśli... Ja i Lou? Serio? Nie popadajmy w paranoje. Ja i Louis jesteśmy przyjaciółmi i choćby skały srały to się nie zmieni. Postanowiłam nie przejmować się jego paranoicznymi humorkami. Spięłam włosy w koka. Wyjęłam z torby telefon i słuchawki. Zeszłam na dół i włączyłam odtwarzacz muzyki. Pierwszą piosenką jaka mi się włączyła było "Irresistible". Przełączyłam ją natychmiast na kolejną piosenkę mojego ulubionego zespołu, z którym byłam związana relacjami przyjaźni. "Better Than Words" zdecydowanie była lepszym wyborem. Nie miałam teraz ochoty na wzruszenia, tym bardziej, że ta piosenka kojarzyła mi się z Harry'm. Zaczęłam tańcząc w rytm muzyki przygotowywać sobie śniadanie. Rozbiłam na patelni dwa jajka, posoliłam je i zaczęłam mieszać. Wsadziłam do tostera dwie kromki, które po chwili z niego wyskoczyły. W moich słuchawkach rozbrzmiał głos Harry'ego.
" Circles
We’re going in circles
Dizzie’s all it makes us
We know where it takes us
We’ve been before
Closer
Maybe looking closer
There’s more to discover
Find out what went wrong without blaming each other. "
Starałam się zignorować to dziwne uczucie gromadzące się we mnie na skutek jego głosu. Stałam chwilę w wsłuchując się w tekst piosenki. Znałam go na pamięć, jednak nigdy nie widziałam w nim takiego sensu jaki dostrzegłam wtedy.
Poczułam, że dziś te słowa mają większy sens. Dosłuchałam utwór do końca i byłam niezmiernie zadowolona gdy w moich słuchawkach rozbrzmiało " Wings " mojego drugiego ulubionego zespołu, którego 1/4 nazywała się moją przyjaciółką. Nie miałam ochoty na kolejne refleksje. Usiadłam na wysokim krześle przy barku i zaczęłam jeść swoje śniadanie machając przy tym rytmicznie nogami. Nagle poczułam palce wbijając się w moje żebra. Podskoczyłam na krześle i omal nie zakrztusiłam się jedzeniem. Odwróciłam się przerażona, lecz ulżyło mi gdy nie ujrzałam psychicznego zabójcy z maską na twarzy i z piłą łańcuchową w ręce.
- Cholera, Ellie, przestraszyłaś mnie! - wydarłam się na roześmianą przyjaciółkę.
- Hej. Co tam? - zaczęła się szczerzyć jak pojebana.
- Jem jak widzisz. Co Ty tu robisz idiotko? - zaśmiałam się.
- Nie mogę już odwiedzić przyjaciółki? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Czego chcesz? - spytałam mrużąc oczy, lecz zdradzał mnie mój uśmiech.
- Dobra, idę. - powiedziała urażona i odwróciła się, lecz ze śmiechem chwyciłam ją za nadgarstek.
- Dobra, już, zostań. - zaśmiałyśmy się. - Napijesz się czegoś? - powiedziałam, na co uniosła pytająco brew. - Kawa, herbata, sok? - sprostowałam wywracając oczami.
- Eh, no to czarna z mlekiem.
- Robi się. - zasalutowałam i wzięłam się do zaparzania kaw.
- Tak w ogóle gdzie Harry? - zapytała Ellie połykając po chwili swój napój.
- Nie wiem. - spuściłam wzrok. - Wyszedł pół godziny temu.
- Ej? - spojrzała na mnie podejrzliwie. - Co jest? - wzruszyłam ramionami. - Mów. - powiedziała stanowczo lecz łagodnie. Przewróciłam oczami, ale zaczęłam mówić.
- Spytał mnie o Louisa. Rozumiesz? Spytał czy między mną, a nim coś zaszło. - moja przyjaciółka otworzyła szerzej oczy.
- Żartujesz.
- Wyglądam jakbym żartowała? - uniosłam wymownie brew. - Jednym posunięciem zabiera mi część mojego zaufania do niego, a sam nie ufa mi. Paranoja...
- Był o Ciebie zazdrosny. - powiedziała niepewnie próbując go usprawiedliwić.
- Och, tak. To wszystko wyjaśnia. - wywróciłam oczami i spuściłam wzrok.
- Hej... - Ellie przechyliła głowę szukając kontaktu z moimi oczami. - Ell, z czasem wszystko się ułoży.
- Ja po prostu nie wiem co jest nie tak. Ten związek się sypie...
- Hej, hej, nie myśl tak. Ja z Niallem też się kłócę. Czasem mam ochotę rzucić się na niego z paznokciami gdy na przykład komentuje co i ile jem. Twierdzi, że to "stanowczo za mało".
- On też? Matko, im chyba odbiło na tym punkcie. Harry też myśli, że jak raz czy dwa nie zjem kolacji to od razu się odchudzam, mam anoreksje czy Bóg wie co. Poza tym ciągle mnie dobija powtarzając mi po tysiąc razy jak to chudo wyglądam. - wywróciłam oczami, lecz po chwili spuściłam wzrok. Przełknęłam gorycz gromadzącą się w moim gardle na wspomnienie moich problemów odżywiania, o których do czasu naszej separacji zapomniałam. Można szału dostać. - skwitowała wywracając oczami.
- Ale wracając. Mam ochotę go czasem zabić. Ale jesteśmy dalej razem? Jesteśmy. Poza tym znam Harry'ego trochę dłużej niż Ty i uwierz mi, zazwyczaj miał na wszystko wyjebane. A Ty go zmieniłaś. Owszem, jest typem zazdrośnika, ale aż do zeszłego tygodnia nigdy nie widziałam, żeby tak się czymś przejmował i martwił. Martwił się o Ciebie. O to, że Cię straci. - spojrzałam na nią zatroskana i nerwowo przygryzłam wargę.
- Pocałował mnie. - wypaliłam.
- Co? - spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Dziś rano. Kłóciliśmy się i tak wyszło, że mnie pocałował. - powiedziałam zdając sobie sprawę z tego jak nielogicznie to brzmi. - Po tym wyszedł. - dodałam dosadnie. Wpatrywała się we mnie chwilę.
- Poddaję się. - uniosła ręce w górę. - Nigdy nie zrozumiem waszego związku.
- Ja też nie. Jest popieprzony. - powiedziałam dołując samą siebie.
- Owszem, jest. Ale to dlatego, że oboje kochacie się jak wariaci. - podniosłam na nią wzrok i otwarłam usta, jednak nie wiedziałam co powiedzieć. - Nie masz argumentów. - uśmiechnęła się triumfalnie.
- Boję się. - szepnęłam, a ona trochę pobladła.
- Hej... - spojrzała na mnie przechylając głowę. - Nie masz czego, naprawdę. Wszystko się ułoży. - patrzyła na mnie wyczekująco, lecz gdy nie usłyszała odpowiedzi sama zabrała głos gwałtownie zmieniając temat.
- Poza tym, hej, hej! Nie możesz się teraz załamywać. Jutro mamy wielki dzień, a to aż niestosowne być smutnym w Sylwestra. - znów mnie zaskoczyła. Uśmiechnęła się triumfalnie.
- Eh, powtórka z Wigilii?
- Nie. Będzie dużo lepiej. - powiedziała podekscytowana. - Najebiemy się w trzy dupy i zapomnisz o wszystkich problemach. - ponownie zaczęła.się szczerzyć co skomentowałam cichym prychnięciem.
- Nie sądzę żebym chciała się najebać. - mruknęłam na co cmoknęła z poirytowaniem.
- To już nie od Ciebie zależy. Jak nie będziesz chciała to same Cię upijemy. - powiedziała śmiejąc się, a ja spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. - Będziesz się dobrze bawić czy tego chcesz czy nie.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Tak.
- Nie. Cholera! - syknęła przerywając naszą żałosną grę. - Aaa, nie będę się z Tobą kłócić, bo i tak mam rację. Poza tym nie masz wyjścia, sukienka wisi w szafie i czeka. - skrzyżowała ręce na piersiach wykrzywiając usta w podłym uśmieszku. Westchnęłam głęboko i upiłam kolejny łyk kawy, której o mało nie wyplułam uświadamiając sobie pewien fakt. Na śmierć o tym zapomniałam. Przyjaciółka spojrzała na mnie zdziwiona. - Co Ci jest?
- Nic. Jaaa... Ellie nie chcę Cię wyganiać, ale... No, mam coś do załatwienia.
- Ahm. Jasne... Nawet dziś nikt nie ma dla mnie czasu.* - zaśmiała się nerwowo.
- Ej...
- Serio. Niall też "miał coś do załatwienia".
- Pewnie to coś ważnego. - owszem, to było ważne.
- Na pewno ważniejsze od... Dobra. Idę. Więc do jutra.
- Ellie... - jęknęłam z udawanym smutkiem, gdy pocałowała mnie w policzek i wyszła. Gdy drzwi się zatrzasnęły uśmiechnęłam się triumfalnie. Potrząsnęłam głową i pobiegłam na górę przebrać się w coś normalnego. Wybrałam czarne rurki, czarno-czerwoną koszulę w kratkę i zrobiłam lekki makijaż. Pierwszy raz od kilku dni padał śnieg więc założyłam moją czarną parkę obwiązując się kolorowym szalikiem i zakładając szaro-czarną czapkę z pomponem. Wyszłam i zmierzałam przez śnieżną zamieć do domu mojego przyjaciela.
30 Grudnia.
Zaśmiałam się pod nosem.
Że też moja przyjaciółka nie mogła wybrać sobie innej daty urodzenia.
Hej hej :) No więc ta- dam rozdział jest wcześniej niż się spodziewałam. Prawdopodobnie spodziewałyście się więcej Hazzy, zresztą ja też, ale tak wyszło xx . W następnym rozdziale już będzie :) - Nina :)
12 KOMENTARZY = NEXT <3
Stałam oszołomiona kilka sekund. Czy on mnie znów pocałował? Cholera, w co on gra? W ogóle dlaczego on mi nagle wyjeżdża z Louisem? W życiu bym nie przypuszczała, że on pomyśli... Ja i Lou? Serio? Nie popadajmy w paranoje. Ja i Louis jesteśmy przyjaciółmi i choćby skały srały to się nie zmieni. Postanowiłam nie przejmować się jego paranoicznymi humorkami. Spięłam włosy w koka. Wyjęłam z torby telefon i słuchawki. Zeszłam na dół i włączyłam odtwarzacz muzyki. Pierwszą piosenką jaka mi się włączyła było "Irresistible". Przełączyłam ją natychmiast na kolejną piosenkę mojego ulubionego zespołu, z którym byłam związana relacjami przyjaźni. "Better Than Words" zdecydowanie była lepszym wyborem. Nie miałam teraz ochoty na wzruszenia, tym bardziej, że ta piosenka kojarzyła mi się z Harry'm. Zaczęłam tańcząc w rytm muzyki przygotowywać sobie śniadanie. Rozbiłam na patelni dwa jajka, posoliłam je i zaczęłam mieszać. Wsadziłam do tostera dwie kromki, które po chwili z niego wyskoczyły. W moich słuchawkach rozbrzmiał głos Harry'ego.
" Circles
We’re going in circles
Dizzie’s all it makes us
We know where it takes us
We’ve been before
Closer
Maybe looking closer
There’s more to discover
Find out what went wrong without blaming each other. "
Starałam się zignorować to dziwne uczucie gromadzące się we mnie na skutek jego głosu. Stałam chwilę w wsłuchując się w tekst piosenki. Znałam go na pamięć, jednak nigdy nie widziałam w nim takiego sensu jaki dostrzegłam wtedy.
" But we’re making all the same mistakes "
Poczułam, że dziś te słowa mają większy sens. Dosłuchałam utwór do końca i byłam niezmiernie zadowolona gdy w moich słuchawkach rozbrzmiało " Wings " mojego drugiego ulubionego zespołu, którego 1/4 nazywała się moją przyjaciółką. Nie miałam ochoty na kolejne refleksje. Usiadłam na wysokim krześle przy barku i zaczęłam jeść swoje śniadanie machając przy tym rytmicznie nogami. Nagle poczułam palce wbijając się w moje żebra. Podskoczyłam na krześle i omal nie zakrztusiłam się jedzeniem. Odwróciłam się przerażona, lecz ulżyło mi gdy nie ujrzałam psychicznego zabójcy z maską na twarzy i z piłą łańcuchową w ręce.
- Cholera, Ellie, przestraszyłaś mnie! - wydarłam się na roześmianą przyjaciółkę.
- Hej. Co tam? - zaczęła się szczerzyć jak pojebana.
- Jem jak widzisz. Co Ty tu robisz idiotko? - zaśmiałam się.
- Nie mogę już odwiedzić przyjaciółki? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Czego chcesz? - spytałam mrużąc oczy, lecz zdradzał mnie mój uśmiech.
- Dobra, idę. - powiedziała urażona i odwróciła się, lecz ze śmiechem chwyciłam ją za nadgarstek.
- Dobra, już, zostań. - zaśmiałyśmy się. - Napijesz się czegoś? - powiedziałam, na co uniosła pytająco brew. - Kawa, herbata, sok? - sprostowałam wywracając oczami.
- Eh, no to czarna z mlekiem.
- Robi się. - zasalutowałam i wzięłam się do zaparzania kaw.
- Tak w ogóle gdzie Harry? - zapytała Ellie połykając po chwili swój napój.
- Nie wiem. - spuściłam wzrok. - Wyszedł pół godziny temu.
- Ej? - spojrzała na mnie podejrzliwie. - Co jest? - wzruszyłam ramionami. - Mów. - powiedziała stanowczo lecz łagodnie. Przewróciłam oczami, ale zaczęłam mówić.
- Spytał mnie o Louisa. Rozumiesz? Spytał czy między mną, a nim coś zaszło. - moja przyjaciółka otworzyła szerzej oczy.
- Żartujesz.
- Wyglądam jakbym żartowała? - uniosłam wymownie brew. - Jednym posunięciem zabiera mi część mojego zaufania do niego, a sam nie ufa mi. Paranoja...
- Był o Ciebie zazdrosny. - powiedziała niepewnie próbując go usprawiedliwić.
- Och, tak. To wszystko wyjaśnia. - wywróciłam oczami i spuściłam wzrok.
- Hej... - Ellie przechyliła głowę szukając kontaktu z moimi oczami. - Ell, z czasem wszystko się ułoży.
- Ja po prostu nie wiem co jest nie tak. Ten związek się sypie...
- Hej, hej, nie myśl tak. Ja z Niallem też się kłócę. Czasem mam ochotę rzucić się na niego z paznokciami gdy na przykład komentuje co i ile jem. Twierdzi, że to "stanowczo za mało".
- On też? Matko, im chyba odbiło na tym punkcie. Harry też myśli, że jak raz czy dwa nie zjem kolacji to od razu się odchudzam, mam anoreksje czy Bóg wie co. Poza tym ciągle mnie dobija powtarzając mi po tysiąc razy jak to chudo wyglądam. - wywróciłam oczami, lecz po chwili spuściłam wzrok. Przełknęłam gorycz gromadzącą się w moim gardle na wspomnienie moich problemów odżywiania, o których do czasu naszej separacji zapomniałam. Można szału dostać. - skwitowała wywracając oczami.
- Ale wracając. Mam ochotę go czasem zabić. Ale jesteśmy dalej razem? Jesteśmy. Poza tym znam Harry'ego trochę dłużej niż Ty i uwierz mi, zazwyczaj miał na wszystko wyjebane. A Ty go zmieniłaś. Owszem, jest typem zazdrośnika, ale aż do zeszłego tygodnia nigdy nie widziałam, żeby tak się czymś przejmował i martwił. Martwił się o Ciebie. O to, że Cię straci. - spojrzałam na nią zatroskana i nerwowo przygryzłam wargę.
- Pocałował mnie. - wypaliłam.
- Co? - spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Dziś rano. Kłóciliśmy się i tak wyszło, że mnie pocałował. - powiedziałam zdając sobie sprawę z tego jak nielogicznie to brzmi. - Po tym wyszedł. - dodałam dosadnie. Wpatrywała się we mnie chwilę.
- Poddaję się. - uniosła ręce w górę. - Nigdy nie zrozumiem waszego związku.
- Ja też nie. Jest popieprzony. - powiedziałam dołując samą siebie.
- Owszem, jest. Ale to dlatego, że oboje kochacie się jak wariaci. - podniosłam na nią wzrok i otwarłam usta, jednak nie wiedziałam co powiedzieć. - Nie masz argumentów. - uśmiechnęła się triumfalnie.
- Boję się. - szepnęłam, a ona trochę pobladła.
- Hej... - spojrzała na mnie przechylając głowę. - Nie masz czego, naprawdę. Wszystko się ułoży. - patrzyła na mnie wyczekująco, lecz gdy nie usłyszała odpowiedzi sama zabrała głos gwałtownie zmieniając temat.
- Poza tym, hej, hej! Nie możesz się teraz załamywać. Jutro mamy wielki dzień, a to aż niestosowne być smutnym w Sylwestra. - znów mnie zaskoczyła. Uśmiechnęła się triumfalnie.
- Eh, powtórka z Wigilii?
- Nie. Będzie dużo lepiej. - powiedziała podekscytowana. - Najebiemy się w trzy dupy i zapomnisz o wszystkich problemach. - ponownie zaczęła.się szczerzyć co skomentowałam cichym prychnięciem.
- Nie sądzę żebym chciała się najebać. - mruknęłam na co cmoknęła z poirytowaniem.
- To już nie od Ciebie zależy. Jak nie będziesz chciała to same Cię upijemy. - powiedziała śmiejąc się, a ja spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. - Będziesz się dobrze bawić czy tego chcesz czy nie.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Tak.
- Nie. Cholera! - syknęła przerywając naszą żałosną grę. - Aaa, nie będę się z Tobą kłócić, bo i tak mam rację. Poza tym nie masz wyjścia, sukienka wisi w szafie i czeka. - skrzyżowała ręce na piersiach wykrzywiając usta w podłym uśmieszku. Westchnęłam głęboko i upiłam kolejny łyk kawy, której o mało nie wyplułam uświadamiając sobie pewien fakt. Na śmierć o tym zapomniałam. Przyjaciółka spojrzała na mnie zdziwiona. - Co Ci jest?
- Nic. Jaaa... Ellie nie chcę Cię wyganiać, ale... No, mam coś do załatwienia.
- Ahm. Jasne... Nawet dziś nikt nie ma dla mnie czasu.* - zaśmiała się nerwowo.
- Ej...
- Serio. Niall też "miał coś do załatwienia".
- Pewnie to coś ważnego. - owszem, to było ważne.
- Na pewno ważniejsze od... Dobra. Idę. Więc do jutra.
- Ellie... - jęknęłam z udawanym smutkiem, gdy pocałowała mnie w policzek i wyszła. Gdy drzwi się zatrzasnęły uśmiechnęłam się triumfalnie. Potrząsnęłam głową i pobiegłam na górę przebrać się w coś normalnego. Wybrałam czarne rurki, czarno-czerwoną koszulę w kratkę i zrobiłam lekki makijaż. Pierwszy raz od kilku dni padał śnieg więc założyłam moją czarną parkę obwiązując się kolorowym szalikiem i zakładając szaro-czarną czapkę z pomponem. Wyszłam i zmierzałam przez śnieżną zamieć do domu mojego przyjaciela.
30 Grudnia.
Zaśmiałam się pod nosem.
Że też moja przyjaciółka nie mogła wybrać sobie innej daty urodzenia.
Hej hej :) No więc ta- dam rozdział jest wcześniej niż się spodziewałam. Prawdopodobnie spodziewałyście się więcej Hazzy, zresztą ja też, ale tak wyszło xx . W następnym rozdziale już będzie :) - Nina :)
12 KOMENTARZY = NEXT <3