- No nareszcie! - powiedział Malik i wzniósł ręce jakby czekał na zbawienie. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, pojechaliśmy do domu i położyliśmy się spać. Po kilku minutach wiercenia się stwierdziłam, że nie zasnę tak po prostu. Nie zasnę bez niego. Potrzebuje go. Jego bliskości. Wyszłam cicho z pokoju i kierowałam się korytarzem, kiedy nagle... o mało na niego nie wpadłam.
- Co Ty robisz? - spytałam ze śmiechem.
- To co Ty. Chciałem... się przytulić. - uśmiechnął się zakłopotany.
- A mi zimno - skłamałam. - i pomyślałam, że może... może mogę spać z Tobą? - powiedziałam nieśmiało. W odpowiedzi wziął mnie za rękę i poprowadził do swojej sypialni. Położyłam się przy nim, a on położył rękę na mojej talii żeby się przytulić. Wzdrygnęłam się. Caver, co ty wyprawiasz?
- Wszystko ok? - spytał zakłopotany.
- Tak, przepraszam. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Chwyciłam jego rękę i bawiłam się jego palcami, a on głaskał mnie delikatnie po plecach. O Matko, jak on zabójczo pachnie!
- Kochanie... - odezwał się.
- Tak?
- Znaczy... nie wiem jak to powiedzieć. Bo mi to nie przeszkadza, ale... dlaczego jesteś taka wrażliwa?
- Nie wiem. - odpowiedziałam szybko chcąc uniknąć dalszych pytań.
- Ellie... - nie odpuszczał. - Gdy Cię poznałem mówiłaś żebym Cię zabił, że nie chcesz żyć... Chciałbym po prostu wiedzieć co się działo zanim mnie poznałaś. Co sprawiło, że taka jesteś? - pytał delikatnie. Dobra Elliene. Kochasz go. Kiedyś i tak mu o tym wszystkim powiesz. Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Usiadł koło mnie.
* oczami Harrego *
Bałem się tego co ona mi zaraz powie. Jednak chciałem znać prawdę. Musiałem wiedzieć o niej wszystko. Musiałem. Odetchnęła głęboko i zaczęłam mówić.
- Harry, gdybym została w moim domu to już na pewno by mnie nie było na tym świecie. - nie ma jak dobry początek. - Tej pierwszej nocy pytałeś mnie o... - tak jak wtedy chwyciłem jej pokryty bliznami nadgarstek i musnąłem go lekko ustami.
- W życiu byłam gwałcona jedenaście razy, a bita prawie codziennie, wszystko przez ojca i brata. - zabiję gnoji. - Ja... nie wytrzymywałam... psychicznie i fizycznie. Musiałam się ciąć. To pomagało. Lecz kiedyś przestało pomagać... wtedy właśnie zdecydowałam się na coś co powinnam była zrobić już dawno. Uciekłam z domu. - mówiąc ciągle trzymała mnie mocno za rękę. Głos jej drżał i płakała. Widok jej wilgotnych oczu znałem bardzo dobrze i za każdym razem wywoływał u mnie te same emocje. Żal, smutek, ból. Łzy popłynęły mi po policzkach. Było mi jej żal i miałem ochotę zabić tych skurwysynów gołymi rękoma. Wzięła kilka wdechów i mówiła dalej.
- W końcu znalazłam pracę w tym pieprzonym barze. Szef mi nie płacił, molestował mnie, groził. Moje wszystkie plany, marzenia, perspektywy... wyparowały. Bywały chwile... a bywały dość często, że jedynym moim marzeniem było odebranie sobie życia. - ścisnąłem mocniej jej dłoń. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogłoby jej nie być. - Kiedy jednak przychodziło co do czego... bałam się. Choć kilka razy mi się udało. Raz byłam na płukaniu żołądka po zażyciu całego pudełka tabletek nasennych... kilka razy też tam byłam z podciętymi żyłami. - widziałem ile trudności jej sprawia mówienie o tym, jednak nie przerywała chcą chyba mieć to jak najszybciej za sobą.
- Nie chciałam żyć. Nie widziałam w tym sensu. Nie ufałam nikomu, każdego traktując jako potencjalne zagrożenie. Dopiero gdy Cię poznałam parę rzeczy się zmieniło. Na początku traktowałam Cię bardziej nieufnie niż wszystkich. Wiesz dlaczego? Bo wydawałeś mi się zbyt miły. Naprawdę. W życiu nie spotkałam uprzejmego człowieka. Byłam pewna, ze tacy ludzie nie istnieją. Harry jesteś jedyną osobą, na jakiej kiedykolwiek mi zależało. Wcześniej czułam się na tym świecie po prostu niepotrzebna. Dopiero dzięki Tobie zobaczyłam jak to jest kiedy ktoś się o Ciebie troszczy. Kiedy komuś na Tobie zależy... Kiedy ktoś zwraca uwagę na Twoje uczucia... Żadne słowa nie wyrażą tego jak jestem Ci wdzięczna i jak bardzo Cię kocham. - ze łzami w oczach zamknąłem ją w swoich ramionach. Płakała. Płakała, a jej łzy robiły ze mną swoje. Głaskałem ją po plecach wtulony w jej włosy.
- Muszę zacząć dziękować Bogu za to, że Cię wtedy nie zabrał. - powiedziałem łamiącym się głosem. - Obiecaj mi, że więcej tego nie zrobisz.
- Tylko dla Ciebie. - powiedziała i wtuliła się we mnie mocno.
No hej ^^ Macie sb kolejny 'tkliwy' rozdział .<3 mam nadzieję, że Wam się podoba ^^ Komentujcie, proooszę <3 Więc ( może ) do jutra <3 Paa <3 - Marri ;)