- Ja...- nie wiedziałam co powiedzieć. - Jestem strasznie głodna, a nie chciałam Cię budzić. A zresztą...zjem coś jak wrócę. - kłamałam. Nie miałam ani grosza. - Przepraszam. Pójdę już spać. - odłożyłam jogurt i chciałam wyjść z kuchni, ale chłopak ze śmiechem stanął mi na drodze.
- Hej, przecież trzeba było wcześniej powiedzieć. Zresztą wyglądasz na taką co dawno nic nie jadła.
- 5 dni...- wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- To wszystko wyjaśnia. - mruknął, a ja zmarszczyła brwi. - Znaczy, nie zrozum mnie źle. Jesteś na prawdę piękną dziewczyną, ale przydałoby Ci się kilka dodatkowych kilogramów. Yhh... za dużo gadam. No to na co masz ochotę?
- Słucham?
- No...co chcesz zjeść?
- Mi wystarczy jogurt.
- Pfff... lubisz naleśniki z Nutellą?
- Yyy, Harry jest 2.00 w nocy!
- No i co z tego? - uśmiechnął się i zabrał się do przygotowywania masy. Gdy zaczął smażyć cały dom wypełnił się słodkim zapachem. Jedząc dużo rozmawialiśmy mówiąc o sobie i śmiejąc się z różnych głupot. Siedziałam na blacie, a on stał oparty o niego pół metra ode mnie.
- To, jak mieszkasz? - spytał.
- A nie ma się czym się chwalić. Mała rudera na strychu starej kamienicy na Westley Streat. Nie mam nawet kuchni, ale nie narzekam. Mój szef...no rzadko mi płaci...
- Co? Jak to "rzadko Ci płaci"?! O czym Ty mówisz?! Dajesz się tak wykorzystywać? Po co tam pracujesz?
- Nie mam wyjścia... mój szef...on mnie...nie chcę o tym mówić.
- Ty sobie kurwa żartujesz?!
- Nie...- byłam bliska łez.
- Trzeba coś z tym zrobić!
- Ale to nieważne...
- Ważne! Elliene, Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest przestępstwo?! - rozpłakałam się jak dziecko. - No już...- przytulił mnie. - Spokojnie. Załatwimy to. Wiesz, że chcę Ci pomóc. - pokiwałam głową, a on wytarł moje łzy.
- Przepraszam...- wydukałam.
- Hej, nie przejmuj się. - uśmiechnął się słodko.
- Mam tam być za cztery godziny.
- Nie pójdziesz to Cię wyrzucą, proste. - zaśmiałam się panicznie.
- No właśnie, a wtedy zostanę bez pracy i środków do życia.
- Coś się wymyśli. Pomożemy Ci.
- My? - ponownie się uśmiechnął.
- Musisz poznać moich kumpli. Zachowują się jak idioci, ale można na nich liczyć. Będą jutro u mnie pewnie jak zwykle koło 11. Myślę, że zaskoczy ich Twój widok, ale jakoś się im wszystko wyjaśni. - gadaliśmy jeszcze chwilę o jego przyjaciołach i ogółem o wszystkim. Nagle chwycił mnie za przedramię i z poważną miną badał delikatnie opuszkami palców blizny, które zostawiła mi niegdyś moja przyjaciółka - żyletka.
Na same wspomnienia przeszedł mnie dreszcz. Wyrwałam rękę z jego uścisku i odwróciłam głowę w inną stronę. Oddychałam głęboko, żeby się uspokoić.
- Elliene... - popatrzył mi głęboko w oczy i chwycił moją dłoń. - Spokojnie. O nic nie pytam. Możesz mi powiedzieć wszystko co chcesz, ale nie musisz mówić nic. Poczekam aż mi zaufasz. - bez słowa przytuliłam się do niego. Poczułam nagle po prostu przypływ uczuć do tego chłopaka. Siedziałam wtulona w niego kilka minut. W końcu odsunęłam się od niego.
- Dziękuję. Potrzebowałam tego.
- ja też. - uśmiechnął się uroczo.
- Harry?
- Tak?
- Masz może jakieś tabletki? Wszystko mnie boli. - sięgnął do szafki i wysypał z plastikowego pudełeczka dwie małe tabletki. Spojrzałam na niego pytająco.
- No co? Chyba nie myślisz, że w stanie w jakim jesteś dam Ci do ręki całe pudełko tabletek? - przewróciłam oczami i łyknęłam małe, białe krążki.
- Idź spać. Jesteś wykończona. - powiedział i mnie przytulił.
- Dobranoc Harry. - poszłam na górę i położyłam się w łóżku. Daję słowo, że chwilę później słyszałam ciche trzaśnięcie drzwiami. A może to był już sen...?
Hej :) odblokowałam anonimowe komentarze więc jak możecie to komentujcie, to motywuje :) następny rozdział prawdopodobnie w czwartek :) Pozdrawiam serdecznie - Marri ;)
Hej :) odblokowałam anonimowe komentarze więc jak możecie to komentujcie, to motywuje :) następny rozdział prawdopodobnie w czwartek :) Pozdrawiam serdecznie - Marri ;)
bardzo mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńMśk ^^