Włączcie to - http://www.youtube.com/watch?v=gmn28Q6emzU <3
Przypomniałem sobie jej wszystkie słowa.
" Dlaczego mnie nie kochasz?"
" Dlaczego chcesz mnie zostawić?"
" Po co UDAWAŁEŚ, że mnie kochasz?"
Jednak pewne dwa słowa najbardziej nie dawały mi spokoju.
" Nienawidzę Cię "
Tymi własnie słowami wbiła w moje serce już nie szpilkę, ale gwóźdź. Nie wiem co myślała mówiąc to wszystko. Ale wiem przecież co ona czuje. Wiem jaka jest. Wiem, że mnie kocha i wiem, że wie, że ja kocham ją. Nie wiem co się stało. Nie wiem po co w ogóle zaczynałem tą całą rozmowę. W życiu bym od niej nie odszedł. Za bardzo ją kocham. Jeżeli sama chciałaby odejść, nie trzymałbym jej, bo chcę żeby była szczęśliwa, ale mniej więcej na 99% podciął bym żyły, łyknął garść tabletek, skoczyłbym z mostu... Jest przecież tyle sposobów, cel tylko jeden. Nie dam rady żyć bez niej. Nie potrafię. Wiem, że mnie kocha, jednak wszystko co mi powiedziała i tak sprawiło mi niewyobrażalny ból. To mnie przerasta...
* oczami Elliene *
Obudziłam się w ramionach Harry'ego. Delikatnie wstałam i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i zakręciło mi się w głowie. Ile wczoraj wypiłam? Hmmm... sama nie wiem, ale pamiętam wszystko. Wszystko co powiedziałam Harry'emu, wszystko co zrobiła, wszystko co chciałam ( z nim ) zrobić. I to - spojrzałam wymownie na rękę. Odwinęłam bandaż i ujrzałam moją pokaleczoną skórę. Pamiętałam moment, kiedy Harry wszedł do łazienki. Jego przerażone spojrzenie, krew odpływającą z mojego mózgu i raz po raz kapiącą na podłogę. Na samo wspomnienie robiło mi się słabo. Weszłam pod prysznic. Gorące strumienie sprawiły, że coraz bardzie traciłam równowagę. Wyszłam z kabiny i ledwo udało mi się ubrać i wysuszyć włosy. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Położyłam rękę na blacie. Gdy zacisnęłam wilgotne powieki spadła na nią łza. Poczułam na moim nadgarstku ciepłą dłoń i składany na nim pocałunek. Nie podnosząc powiek chwyciłam się kurczowo jego koszulki. Przytulił mnie mocno. Nagle poczułam jak krew ponownie odpływa z mojego mózgu. Czułam jak wszystkie mięśnie mojego ciała rozluźniają się, ale za bardzo. Każdy kolejny wdech był dla mnie sporym wyzwaniem. Traciłam panowanie nad moim ciałem. Zobaczyłam przed moimi oczami coś w rodzaju gęstej, czarnej mgły. Czy ja umieram?
* oczami Harry'ego *
Stałem trzymając w objęciach moją Elliene, gdy nagle zauważyłem coś dziwnego. Przestałem... hmmm... przestałem ją czuć. Poczułem jakbym trzymał marionetkę. Przestałem słyszeć jej oddech i zawisła na mnie bezwładnie. Zorientowałem się, że jeśli ją puszczę to upadnie. Co się dzieje do cholery? Podniosłem ją i szybko położyłem na kanapie.
- Ellie! Ellie, skarbie, słyszysz mnie? Ellie... - spanikowałem. Nie wiedziałem co robić. Szybko chwyciłem telefon i zadzwoniłem po karetkę. Czekając aż przyjadą ciągle klęczałem przy niej nie wiedząc co robić. Przyłożyłem ucho do jej ust. Oddycha. Pocałowałem ją namiętnie. Raz. Drugi. Nic. Wciąż nie przytomna.
- Ellie, kochanie, nie żartuj sobie ze mnie... - błagałem ja roniąc kolejne łzy. Nagle usłyszałem syrenę i do domu wbiegli ludzie ubrani na czerwono. Otoczyli moją kobietę odciągając mnie na bok. Podłączyli jej dziwne rzeczy i położyli na nosze. Wsadzili ją do karetki, ja również do niej wsiadłem i pojechali szybko w stronę szpitala.
* później *
* oczami Louis'a *
Wbiegłem szybko do szpitala otrzymując chwilę wcześniej informacje od Harry'ego. Zobaczyłem go siedzącego na krześle przed jedna ze sal. Siedziała przy nim jakaś pielęgniarka. Podawała mu plastikowy kubeczek z wodą i coś mu tłumaczyła, ale on w ogóle nie słuchał.
- Harry... - siadłem koło niego, a pielęgniarka patrząc na mnie pokręciła ze zrezygnowaniem głową. - Stary, co się stało? - opowiedział mi wszystko co wydarzyło się wczoraj i dziś. Wszystko zrozumiałem.
- To kurwa moja wina!
- Hazz, nie możesz tak mówić!
- To co mam powiedzieć?! Że to ona jest nieodpowiedzialna i, że pocięła się bez powodu?! Gdyby tego nie zrobiła nie byłoby jej tutaj! A nie zrobiłaby tego gdyby nie ja...
- Harry spokojnie. Najważniejsze, że nic jej nie jest.
- Nic jej nie jest? - spojrzał za szybę i dopiero wtedy zobaczyłem moją przyjaciółkę. Nie wyglądało to źle. Miała tylko podpiętą kroplówkę. Dobrze, że nic więcej. Zauważyłem jak otwiera oczy, a Harry momentalnie zerwał się z miejsca.
* oczami Harry'ego *
- Ellie, skarbie. - pocałowałem ją delikatnie. - Jak się czujesz? - spojrzała na mnie smutnymi oczami.
- Przepraszam... - wyszeptała.
- Ell... kochanie, nie mów tak. Nie masz mnie za co przepraszać, to moja wina...
- Nie. Harry powinnam więcej myśleć...
- Dobra, mam pomysł. Zapomnijmy.
- Jestem za. - przytuliłem ją mocno. Zrobili jej trochę bada. Po prostu straciła dużo krwi. Tylko tyle. Nie... Aż tyle... Nie musiała zostawać w szpitalu. W drodze do domu wstąpiliśmy do pewnego sklepu i kupiłem jej coś co teraz bardzo jej się przydało. - Harry. - popatrzyła na mnie wymownie kiedy wniosłem wielką paczkę czekoladek do samochodu.
- Skarbie magnez. Musisz dużo jeść. Ogółem.
- Ale...
- Bez dyskusji. - zamknąłem jej usta pocałunkiem.
- Harry.
- Tak?
- Słabo mi. Możemy jechać do domu. Spać. Chcę spać.
- Oczywiście tylko jeszcze skoczę kupić Ci jakieś witaminki. A zresztą.. później pojadę. Jedziemy do domu. - podjechaliśmy pod dom i na rękach wyniosłem ją z samochodu. Zasnęła po drodze do sypialni. Położyłem ją na łóżku, rozebrałem do samej bielizny i przykryłem kołdrą. Pocałowałem ją lekko w czoło i zszedłem na dół. Nie wiedziałem kiedy się obudzi. Niech odpocznie. Odpocznie od tego wszystkiego. Zadzwoniłem do chłopaków, żeby poinformować ich, że wszystko jest dobrze. Przygotowałem jakąś pieczeń ( na miarę moich możliwości ). Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
Hej :C Jeju ostatnio coraz mnie dodaje.. ale postaram się to zmienić bo na razie nie miałam weny, a teraz będzie się trochę więcej działo C: mam nadzieję, że nie opuścicie mnie w tych gorszych chwilach :C Kocham - Marri :)
czwartek, 31 października 2013
sobota, 26 października 2013
Rozdział 20.
Włączcie to - http://www.youtube.com/watch?v=OmLNs6zQIHo
Gdy miałem 10 lat zadawałem się ze szkolnymi łobuzami. Wybraliśmy się raz nad rzekę. Nieopodal był sad pewnego starego pana. Do drzew dostaliśmy się przechodząc pod zniszczonym płotem. Pod presją grupy wlazłem na drzewo żeby ściągnąć dla nas kilka krwistoczerwonych jabłek wiszących beztrosko nad naszymi głowami. W pewnym momencie gałąź po prostu nie wytrzymała i uciekła mi spod stóp. Upadłem plecami na oberwaną gałą, a spadające jabłka i ich gałęzie spadały brutalnie na moją klatkę piersiową łamiąc mi żebra. Do tego porządnie przywaliłem głową, ale o tym już nie wspominam. Poczułem jak siła uderzenia wypompowała mi powietrze z płuc. Minęło kilka sekund zanim przypomniałem sobie, że trzeba wziąć wdech i jak go wziąć. Każdy oddech sprawiał mi taki ból, że myślałem, że umieram. To było najgorsze jak do tej pory uczucie w moim życiu. Myślałem, że gorszego bólu nie da się doświadczyć. Teraz wiem jak bardzo się myliłem. Ból jaki zawładnął moim ciałem i umysłem gdy zobaczyłem wtedy Elliene był o wiele gorszy niż upadek z drzewa, wszystkie jej słowa i najgorsze rzeczy jakie mnie spotkały w życiu. Ponowna nauka oddychania pochłonęła ze mnie tyle energii, że zabrakło mi sił na to żeby hamować kolejne łzy. Przez kilka sekund, które trwały wieczność wpatrywałem się w wilgotne oczy mojego skarba. Raz po raz spoglądałem na jej ociekającą gęstą, czerwoną substancją zwaną krwią ręce. Głuchy brzdęk stalowej żyletki zderzającej się z ceramicznymi płytkami rozbrzmiał w moich uszach. Ledwo trzymając się na drżących nogach podszedłem do niej, podniosłem z ziemi i pomogłem jej utrzymać się nad wanną. Odkręciłem zimną wodę i delikatnie przemyłem jej rękę. Po dnie wanny spłynęły stróżki bladoczerwonej substancji roztworu krwi i wody. Jej metaliczny zapach drażnił mnie z lekka. Po każdym spłukaniu ran te błyskawicznie z powrotem zachodziły krwią. Dopiero pod bieżącą wodą udało mi się dostrzec 19 równych kresek. Jedna pod drugą. 19. Tyle ma lat. Gdy ręką z lekka przestała krwawić owinąłem ją bandażem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Co powiedzieć. Miałem mętlik w głowie, a ból ściskał moje serce. Uciekła do salonu, a ja podążyłem za nią. Stanęła przy oknie i ściskając nadgarstek wpatrywała się w płatki śniegu wirujące na zewnątrz. Zrobiłem jej herbatę i podszedłem do niej z kubkiem, ale nie zareagowała. Nie zwracała na mnie uwagi. Przynajmniej starała się nie zwracać. Jej twarz nie pokazywała żadnych emocji, lecz co chwilę cicho roniła łzę. W końcu oboje ulegliśmy i przyciągnąłem ją do siebie, a ona wtuliła się we mnie mocno spragniona mojej bliskości.
- Harry, przepraszam... Przepraszam... Przepraszam za to wszystko co powiedziałam... Nie chciałam Cię zranić, naprawdę... - szeptała przez łzy.
- Ellie, to co do mnie mówiłaś cholernie mnie bolało i nie ukrywam tego... Ale to... - chwyciłem jej rękę. - Nawet nie wiesz ja TO cholernie bolało... Mnie. Elliene, dlaczego mi to zrobiłaś? Jak mogłaś? Obiecałaś mi... - zaczęła bardziej płakać. Ja zresztą też. - Ellie, czy Ty wiesz, że zabijasz tym nie tylko siebie, ale i mnie? Jeżeli mnie kochasz to błagam... błagam nie rób takich rzeczy. Jeżeli następnym razem będziesz chciała się pociąć to weź moją rękę i zrób to tyle razy ile zrobiłabyś sobie.
- Nie mogłabym Cię tak skrzywdzić. - po tym jak to powiedziała wyglądała tak jakby coś do niej właśnie dotarło. - O Jezu, Harry... - przytuliła mnie ponownie. - Tak bardzo Cię przepraszam... Harry kochaj mnie. Proszę Cię. Jestem głupia, wiem, ale nie zostawiaj mnie, proszę... Kochaj mnie, błagam.
- Kocham Cię. Słyszysz? Kocham Cię Cię nad życie. Zawsze Cię kochałem i będę Cię kochał. Nigdy nie przestanę, rozumiesz? Nigdy. Ellie musisz mi to obiecać...
- Ale co?
- Nie zrobisz tego sobie nigdy więcej. Ewentualnie mnie. Będzie mniej bolało.
- Harry nigdy ci tego nie zrobię. - spojrzałem na nią wymownie. - Sobie też...
- Ale tym razem dotrzymasz obietnicy?
- Jeżeli Ty też dotrzymasz.
- Jakiej?
- Nigdy mnie nie zostawisz.
- Skarbie nigdy. Nigdy w życiu. Kocham Cię. - przytuliłem ją mocno. - Ell?
- Hmmm?
- Napijesz się?
- A wiesz, że z chęcią? - usiadła na kanapie w salonie, a ja przyniosłem kieliszki. Położyła się kładąc głowę na moim brzuchu, a ja głaskałem jej włosy. Co chwilę podnosiła się żeby upić łyk czerwonego wina. 20 minut później była już po 4 kieliszkach. Zaczęła odchodzić umysłem. W końcu po prostu zabrałem jej kieliszek.
- Skarbie, na dziś wystarczy. To dla Twojego zdrowia. - podniosła się i siadła okrakiem na moim brzuchu, a ja chwyciłem ją w talii. Zaczęła mnie namiętnie całować i wkładając ręce pod moją koszulkę.
- Harry... - mruknąłem pytająco. - Kochaj mnie... - szepnęła.
- Przecież Cię kocham.
- Kochaj się ze mną... - ściągnęła moja bluzkę i nie odrywając się od moich ust zaczęła rozpinać swoją koszulę. Po chwili już jej na sobie nie miała.
- Kochaj mnie Harry... - szeptała. - Oboje tego chcemy... - nagle coś sobie uświadomiłem. Kolejne sekundy były dla mnie koszmarem. Musiałem walczyć sam ze sobą. W końcu zmusiłem się i chwyciłem jej nadgarstki odciągając ją od siebie.
- Ellie... - nie przestawała mnie całować. - Ellie, proszę Cię... przestań...
- Dlaczego? Nie chcesz mnie? - posmutniała.
- Skarbie chcę. I to bardzo. Ale nie mogę. Jesteś pijana.
- I co z tego?
- I to z tego, że nigdy tego nie zrobie jeśli nie będziesz w pełni świadoma.
- Harry ja wiem czego chcę. I tak chciałam to z Tobą zrobić.
- W takim razie, dobrze, ale jak będziesz trzeźwa.
- Ale...
- Ellie. - spojrzałem na nią wymownie, a ona spuściła głowę. Wziąłem w palce jej brodę i złożyłem na jej ustach ciepły pocałunek. Uśmiechnęła się.
- Hazz, umyjesz mnie?
- Oczywiście skarbie. - pocałowałem ją w czoło. Poszliśmy do łazienki, rozebraliśmy się i weszliśmy do wanny. Oparła się o mój tors, a ja objąłem ją w talii i wpiłem się w jej szyję.
- Kocham Cię... - wyszeptałem. Po wyjściu wody owinąłem ją ręcznikiem i zaniosłem do sypialni. Usnęła na moich rękach. No tak. Alkohol. Ubrałem ją w koszulkę i dresy i położyłem pod kołdrą. Była taka krucha... Taka... słodka. Niewinna. Kładąc się koło niej znów przypomniałem sobie jak wielki ból mi dziś sprawiła...
Jeju jeju jeju :C Głupek ze mnie :C Przepraszam, ale kompletnie nie mam ostatnio czasu :C Proszę nie gniewajcie się na mnie <3 Nie zrezygnuję z bloga, chcę żebyście wiedziały! Nawet jeśli bd rzadziej dodawać. - Marri ;)
Gdy miałem 10 lat zadawałem się ze szkolnymi łobuzami. Wybraliśmy się raz nad rzekę. Nieopodal był sad pewnego starego pana. Do drzew dostaliśmy się przechodząc pod zniszczonym płotem. Pod presją grupy wlazłem na drzewo żeby ściągnąć dla nas kilka krwistoczerwonych jabłek wiszących beztrosko nad naszymi głowami. W pewnym momencie gałąź po prostu nie wytrzymała i uciekła mi spod stóp. Upadłem plecami na oberwaną gałą, a spadające jabłka i ich gałęzie spadały brutalnie na moją klatkę piersiową łamiąc mi żebra. Do tego porządnie przywaliłem głową, ale o tym już nie wspominam. Poczułem jak siła uderzenia wypompowała mi powietrze z płuc. Minęło kilka sekund zanim przypomniałem sobie, że trzeba wziąć wdech i jak go wziąć. Każdy oddech sprawiał mi taki ból, że myślałem, że umieram. To było najgorsze jak do tej pory uczucie w moim życiu. Myślałem, że gorszego bólu nie da się doświadczyć. Teraz wiem jak bardzo się myliłem. Ból jaki zawładnął moim ciałem i umysłem gdy zobaczyłem wtedy Elliene był o wiele gorszy niż upadek z drzewa, wszystkie jej słowa i najgorsze rzeczy jakie mnie spotkały w życiu. Ponowna nauka oddychania pochłonęła ze mnie tyle energii, że zabrakło mi sił na to żeby hamować kolejne łzy. Przez kilka sekund, które trwały wieczność wpatrywałem się w wilgotne oczy mojego skarba. Raz po raz spoglądałem na jej ociekającą gęstą, czerwoną substancją zwaną krwią ręce. Głuchy brzdęk stalowej żyletki zderzającej się z ceramicznymi płytkami rozbrzmiał w moich uszach. Ledwo trzymając się na drżących nogach podszedłem do niej, podniosłem z ziemi i pomogłem jej utrzymać się nad wanną. Odkręciłem zimną wodę i delikatnie przemyłem jej rękę. Po dnie wanny spłynęły stróżki bladoczerwonej substancji roztworu krwi i wody. Jej metaliczny zapach drażnił mnie z lekka. Po każdym spłukaniu ran te błyskawicznie z powrotem zachodziły krwią. Dopiero pod bieżącą wodą udało mi się dostrzec 19 równych kresek. Jedna pod drugą. 19. Tyle ma lat. Gdy ręką z lekka przestała krwawić owinąłem ją bandażem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Co powiedzieć. Miałem mętlik w głowie, a ból ściskał moje serce. Uciekła do salonu, a ja podążyłem za nią. Stanęła przy oknie i ściskając nadgarstek wpatrywała się w płatki śniegu wirujące na zewnątrz. Zrobiłem jej herbatę i podszedłem do niej z kubkiem, ale nie zareagowała. Nie zwracała na mnie uwagi. Przynajmniej starała się nie zwracać. Jej twarz nie pokazywała żadnych emocji, lecz co chwilę cicho roniła łzę. W końcu oboje ulegliśmy i przyciągnąłem ją do siebie, a ona wtuliła się we mnie mocno spragniona mojej bliskości.
- Harry, przepraszam... Przepraszam... Przepraszam za to wszystko co powiedziałam... Nie chciałam Cię zranić, naprawdę... - szeptała przez łzy.
- Ellie, to co do mnie mówiłaś cholernie mnie bolało i nie ukrywam tego... Ale to... - chwyciłem jej rękę. - Nawet nie wiesz ja TO cholernie bolało... Mnie. Elliene, dlaczego mi to zrobiłaś? Jak mogłaś? Obiecałaś mi... - zaczęła bardziej płakać. Ja zresztą też. - Ellie, czy Ty wiesz, że zabijasz tym nie tylko siebie, ale i mnie? Jeżeli mnie kochasz to błagam... błagam nie rób takich rzeczy. Jeżeli następnym razem będziesz chciała się pociąć to weź moją rękę i zrób to tyle razy ile zrobiłabyś sobie.
- Nie mogłabym Cię tak skrzywdzić. - po tym jak to powiedziała wyglądała tak jakby coś do niej właśnie dotarło. - O Jezu, Harry... - przytuliła mnie ponownie. - Tak bardzo Cię przepraszam... Harry kochaj mnie. Proszę Cię. Jestem głupia, wiem, ale nie zostawiaj mnie, proszę... Kochaj mnie, błagam.
- Kocham Cię. Słyszysz? Kocham Cię Cię nad życie. Zawsze Cię kochałem i będę Cię kochał. Nigdy nie przestanę, rozumiesz? Nigdy. Ellie musisz mi to obiecać...
- Ale co?
- Nie zrobisz tego sobie nigdy więcej. Ewentualnie mnie. Będzie mniej bolało.
- Harry nigdy ci tego nie zrobię. - spojrzałem na nią wymownie. - Sobie też...
- Ale tym razem dotrzymasz obietnicy?
- Jeżeli Ty też dotrzymasz.
- Jakiej?
- Nigdy mnie nie zostawisz.
- Skarbie nigdy. Nigdy w życiu. Kocham Cię. - przytuliłem ją mocno. - Ell?
- Hmmm?
- Napijesz się?
- A wiesz, że z chęcią? - usiadła na kanapie w salonie, a ja przyniosłem kieliszki. Położyła się kładąc głowę na moim brzuchu, a ja głaskałem jej włosy. Co chwilę podnosiła się żeby upić łyk czerwonego wina. 20 minut później była już po 4 kieliszkach. Zaczęła odchodzić umysłem. W końcu po prostu zabrałem jej kieliszek.
- Skarbie, na dziś wystarczy. To dla Twojego zdrowia. - podniosła się i siadła okrakiem na moim brzuchu, a ja chwyciłem ją w talii. Zaczęła mnie namiętnie całować i wkładając ręce pod moją koszulkę.
- Harry... - mruknąłem pytająco. - Kochaj mnie... - szepnęła.
- Przecież Cię kocham.
- Kochaj się ze mną... - ściągnęła moja bluzkę i nie odrywając się od moich ust zaczęła rozpinać swoją koszulę. Po chwili już jej na sobie nie miała.
- Kochaj mnie Harry... - szeptała. - Oboje tego chcemy... - nagle coś sobie uświadomiłem. Kolejne sekundy były dla mnie koszmarem. Musiałem walczyć sam ze sobą. W końcu zmusiłem się i chwyciłem jej nadgarstki odciągając ją od siebie.
- Ellie... - nie przestawała mnie całować. - Ellie, proszę Cię... przestań...
- Dlaczego? Nie chcesz mnie? - posmutniała.
- Skarbie chcę. I to bardzo. Ale nie mogę. Jesteś pijana.
- I co z tego?
- I to z tego, że nigdy tego nie zrobie jeśli nie będziesz w pełni świadoma.
- Harry ja wiem czego chcę. I tak chciałam to z Tobą zrobić.
- W takim razie, dobrze, ale jak będziesz trzeźwa.
- Ale...
- Ellie. - spojrzałem na nią wymownie, a ona spuściła głowę. Wziąłem w palce jej brodę i złożyłem na jej ustach ciepły pocałunek. Uśmiechnęła się.
- Hazz, umyjesz mnie?
- Oczywiście skarbie. - pocałowałem ją w czoło. Poszliśmy do łazienki, rozebraliśmy się i weszliśmy do wanny. Oparła się o mój tors, a ja objąłem ją w talii i wpiłem się w jej szyję.
- Kocham Cię... - wyszeptałem. Po wyjściu wody owinąłem ją ręcznikiem i zaniosłem do sypialni. Usnęła na moich rękach. No tak. Alkohol. Ubrałem ją w koszulkę i dresy i położyłem pod kołdrą. Była taka krucha... Taka... słodka. Niewinna. Kładąc się koło niej znów przypomniałem sobie jak wielki ból mi dziś sprawiła...
Jeju jeju jeju :C Głupek ze mnie :C Przepraszam, ale kompletnie nie mam ostatnio czasu :C Proszę nie gniewajcie się na mnie <3 Nie zrezygnuję z bloga, chcę żebyście wiedziały! Nawet jeśli bd rzadziej dodawać. - Marri ;)
wtorek, 22 października 2013
Rozdział 19.
Hej :3 Macie tu piosenkę do rozdziału, ale może lepiej nie włączajcie, jeśli podczas czytania nie chcecie się popłakać... C: - http://www.youtube.com/watch?v=QXwPUYU8rTI <3
P.s. Dziękuję takiej jednej wariatce, która pomogła mi to wybrać :3
Teraz on. Teraz to jemu muszę powiedzieć. Przecież go kocham tak? Tak czy nie? Oczywiście, że tak. Mam deja vu. Przecież kiedyś też musiałam powiedzieć co zrobił mi ... mój ojciec. Cóż za dziwny zbieg okoliczności.
- Jezu, Harry co ja mam Ci teraz powiedzieć? - spytałam nie kryjąc smutku w moich oczach.
- Prawdę. - przełknęłam wymownie ślinę.
- Harry ja nie miałam pojęcia... Nie wiedziałam, że to on. Kiedy zobaczyłam jego twarz... już wiedziałam co się szykuje. On ma problemy. Alkohol, narkotyki, te sprawy. W końcu zaczął tracić świadomość. On jest psychiczny.
- To zdążyłem zauważyć. - mruknął.
- Eh... Zabrał mnie najpierw do tego domu. Przywiązał do czegoś, nawet nie wiem co to było. Zaczął mnie kopać i bić. Wtedy zabrał mi telefon i zadzwonił do Ciebie, a kiedy się rozłączył... widziałeś te rany na plecach? - głos mi się łamał. On tylko kiwnął głową i chwycił mnie za rękę.
- To tak bolało, że... eh. Jeszcze później zaczął mnie kopać aż straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam byliśmy już gdzie indziej. Zamknął mnie w jakimś pokoju. Przyszedł tam kompletnie pijany. Zaczął krzyczeć coś, że już nikt mnie tu nie znajdzie, że nikt mnie nie szuka, że nikt mnie nie kocha...
- Ale ty wiesz, że to nieprawda? - popatrzył na mnie załzawionymi oczami.
- Wiem. On chciał mnie... no te obdarte ubrania. Próbowałam się bronić, ale za to tylko obrywałam. Wtedy gdzieś wyszedł. Kazał mi siedzieć cicho. Chwilę później za drzwiami usłyszałam, że ktoś upada. Bałam się bo w duchu wiedziałam, że mnie szukasz. Nie wiem co bym zrobiła gdyby okazało się, że to Ty wtedy upadłeś, wtedy było by po mnie... Kiedy tam przyszedłeś wszystko już było ok. Już nic mnie nie bolało, niczego się nie bałam, mogłam wreszcie być spokojna. - przytulił mnie mocno do siebie.
- Ellie... musisz mi powiedzieć jeszcze jedno.
- Hmm?
- Czy on Cię... no wiesz. Ellie czy on Cię zgwałcił? - spytał.
- Nie. - odpowiedziałam szybko. - Ale chciał. - po moim policzku bezszelestnie popłynęła łza. Wytarł ją szybko i przytulił mnie mocniej.
- Chyba bym gnoja zabił. - zaczęłam płakać. Dlaczego? Dlaczego nie potrafię być silniejsza?
- I jeszcze jedno. Nie zdziwię się jeśli teraz ode mnie odejdziesz. - spojrzałam na niego przerażona. - Nie wiem jak sobie z tym poradzę, bo nie umiem bez Ciebie żyć, ale tak może będzie lepiej dla Ciebie. - hormon adrenaliny błyskawicznie dotarł do wszystkich możliwych komórek mojego ciała.
- Co? Harry co Ty mówisz? Nie, tak nie będzie lepiej! Harry dlaczego chcesz ode mnie odejść?! - łzy ponownie nie dały za wygraną, a ja wpadłam w coś pomiędzy paniką, a szaleństwem.
- Ellie proszę Cię przestań! Nie chcę od Ciebie odejść, ale na prawdę chcesz być z takim idiotą, który nawet nie umiał Cię przypilnować?! Który pozwolił Cię skrzywdzić?! Tak po prostu będzie lepiej dla Ciebie, zasługujesz na kogoś lepszego!
- Harry, ale ja nie znajdę nikogo lepszego! Tak będzie lepiej dla mnie? Naprawdę?! Chcesz mnie zabić?! - jego oczy też zaczęły łzawić. - Chcesz mnie zostawić samą?! Harry jesteś wszystkim co mam! Jesteś całym moim życiem! To co się stało to przeszłość i nie możesz się za to obwiniać! To raczej ja Cię za to powinnam przeprosić! Masz ze mną same kłopoty!
- Ellie nie pierdziel takich głupot!
- Harry, a to nie prawda?! Od samego początku są ze mną problemy! Poza tym wiem, że zrobiłbyś wszystko żeby mnie ochronić, ale na to nie miałeś wpływu! Nikt nie miał! Harry to nie Twoja wina! Dlaczego mnie nie kochasz?! Dlaczego?! - zaczęłam go bić pięściami po torsie. - Dlaczego chcesz mnie zostawić samą!? Aż tak źle mi życzysz?! Aż tak mnie nienawidzisz!? Ty idioto! Ty debilu! W takim razie po co udawałeś wielką miłość?! Po co?! Po to żeby być kolejną pierdoloną osobą, która mnie rani? Dlaczego mi to kurwa robisz?! Dlaczego?! - on tylko stał i trzymał mnie za nadgarstki z każdym moim słowem roniąc kolejną, gorzką łzę. W końcu emocje i płacz nie pozwoliły mi dalej mówić. - Jak mogłeś mi to zrobić? Nienawidzę Cię! - krzyknęłam mu prosto w twarz, wybiegłam z pokoju i zamknęłam się w łazience. Wszystko co mówiłam... wszystko co wykrzyczałam mu prosto w twarz... to nie prawda. Znam go bardzo dobrze i wiem, że jest ze mną bo mnie kocha... Teraz żałuję, że to powiedziałam. Uświadomiłam sobie jak bardzo go zraniłam tymi słowami. To było nie do zniesienia. Nie mogłam już wytrzymać.
* oczami Harry'ego *
Gdy tylko Elliene znikła mi z pola widzenia stałem oszołomiony w miejscu kilka minut. Nie docierało do mnie to co przed chwilą się wydarzyło. Wpadłem w panikę i furię. Zacząłem kopać wszystko co było na mojej drodze i walić pięściami w ścianę.
W efekcie meble były porozrzucane, wazon i kilka szklanek rozbite w drobny mak. Osunąłem się po ścianie chowając twarz w dłoniach i klęknąłem prosto na rozbite szkło. Usiadłem obok pod ścianą i po prostu zacząłem płakać. Wiem. Jestem słaby. Ale jeśli chodzi o nią nie potrafię być obojętny. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że mówiąc to wszystko zabijała mnie. Powoli i boleśnie. To wszystko co mówiła nie było prawdą. Czy ona na prawdę nie wie, że jest moim całym światem? Czy nie rozumie tego jak bardzo ją kocham i tego, że jestem z nią nie z litości, a z miłości? Ciekawe czy wie jak bardzo mnie zraniła. Ale z drugiej strony wiem jaka jest wrażliwa. Wiem, że też bardzo to przeżywa. Jest taka słaba. Słaba...
Elliene.
Elliene.
ELLIENE!
Zerwałem się jak poparzony z miejsca i pobiegłem na górę. Użalając się nad sobą zupełnie o niej zapomniałem. Styles, ty pieprzony idioto! Przeszukałem wszystkie pokoje, ale nigdzie jej nie było. Szarpnąłem za klamkę drzwi od łazienki. Zamknięte. Cholera. Ale przynajmniej wiem gdzie jest.
- El, otwórz mi. - powiedziałem łagodnie. Zamiast odpowiedzi usłyszałem cichy jęk bólu. O nie.
- Elliene, otwórz! - zacząłem walić pięścią w drzwi. - Słyszałaś? Elliene, to nie jest śmieszne. Otwieraj te pierdolone drzwi! - w końcu moja cierpliwość się skończyła i z całej siły kopnąłem w drzwi które otworzyły się z hukiem. Spotkałem przerażone spojrzenie Elliene, a później... Później myślałem, że umieram. To wszystko co mi powiedziała... To jednak było nic w porównaniu z tym co zobaczyłem. Zamarłem.
No hej :3 Przepraszam, że tak długo czekałyście, ale macie taki ( chyba ) dłuższy rozdział :3 Niedługo 20. rozdział to taki jakby mały jubileusz haha <3 No także ten. Największą trudność sprawia mi dobieranie piosenek na szczęście Ola mi pomaga, mam nadzieję, że dobrze wybieramy ;) Błagam jak czytacie to też komentujcie, przyjmę każdy hejt :D No więc papa <3 - Marri :)
P.s. Dziękuję takiej jednej wariatce, która pomogła mi to wybrać :3
Teraz on. Teraz to jemu muszę powiedzieć. Przecież go kocham tak? Tak czy nie? Oczywiście, że tak. Mam deja vu. Przecież kiedyś też musiałam powiedzieć co zrobił mi ... mój ojciec. Cóż za dziwny zbieg okoliczności.
- Jezu, Harry co ja mam Ci teraz powiedzieć? - spytałam nie kryjąc smutku w moich oczach.
- Prawdę. - przełknęłam wymownie ślinę.
- Harry ja nie miałam pojęcia... Nie wiedziałam, że to on. Kiedy zobaczyłam jego twarz... już wiedziałam co się szykuje. On ma problemy. Alkohol, narkotyki, te sprawy. W końcu zaczął tracić świadomość. On jest psychiczny.
- To zdążyłem zauważyć. - mruknął.
- Eh... Zabrał mnie najpierw do tego domu. Przywiązał do czegoś, nawet nie wiem co to było. Zaczął mnie kopać i bić. Wtedy zabrał mi telefon i zadzwonił do Ciebie, a kiedy się rozłączył... widziałeś te rany na plecach? - głos mi się łamał. On tylko kiwnął głową i chwycił mnie za rękę.
- To tak bolało, że... eh. Jeszcze później zaczął mnie kopać aż straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam byliśmy już gdzie indziej. Zamknął mnie w jakimś pokoju. Przyszedł tam kompletnie pijany. Zaczął krzyczeć coś, że już nikt mnie tu nie znajdzie, że nikt mnie nie szuka, że nikt mnie nie kocha...
- Ale ty wiesz, że to nieprawda? - popatrzył na mnie załzawionymi oczami.
- Wiem. On chciał mnie... no te obdarte ubrania. Próbowałam się bronić, ale za to tylko obrywałam. Wtedy gdzieś wyszedł. Kazał mi siedzieć cicho. Chwilę później za drzwiami usłyszałam, że ktoś upada. Bałam się bo w duchu wiedziałam, że mnie szukasz. Nie wiem co bym zrobiła gdyby okazało się, że to Ty wtedy upadłeś, wtedy było by po mnie... Kiedy tam przyszedłeś wszystko już było ok. Już nic mnie nie bolało, niczego się nie bałam, mogłam wreszcie być spokojna. - przytulił mnie mocno do siebie.
- Ellie... musisz mi powiedzieć jeszcze jedno.
- Hmm?
- Czy on Cię... no wiesz. Ellie czy on Cię zgwałcił? - spytał.
- Nie. - odpowiedziałam szybko. - Ale chciał. - po moim policzku bezszelestnie popłynęła łza. Wytarł ją szybko i przytulił mnie mocniej.
- Chyba bym gnoja zabił. - zaczęłam płakać. Dlaczego? Dlaczego nie potrafię być silniejsza?
- I jeszcze jedno. Nie zdziwię się jeśli teraz ode mnie odejdziesz. - spojrzałam na niego przerażona. - Nie wiem jak sobie z tym poradzę, bo nie umiem bez Ciebie żyć, ale tak może będzie lepiej dla Ciebie. - hormon adrenaliny błyskawicznie dotarł do wszystkich możliwych komórek mojego ciała.
- Co? Harry co Ty mówisz? Nie, tak nie będzie lepiej! Harry dlaczego chcesz ode mnie odejść?! - łzy ponownie nie dały za wygraną, a ja wpadłam w coś pomiędzy paniką, a szaleństwem.
- Ellie proszę Cię przestań! Nie chcę od Ciebie odejść, ale na prawdę chcesz być z takim idiotą, który nawet nie umiał Cię przypilnować?! Który pozwolił Cię skrzywdzić?! Tak po prostu będzie lepiej dla Ciebie, zasługujesz na kogoś lepszego!
- Harry, ale ja nie znajdę nikogo lepszego! Tak będzie lepiej dla mnie? Naprawdę?! Chcesz mnie zabić?! - jego oczy też zaczęły łzawić. - Chcesz mnie zostawić samą?! Harry jesteś wszystkim co mam! Jesteś całym moim życiem! To co się stało to przeszłość i nie możesz się za to obwiniać! To raczej ja Cię za to powinnam przeprosić! Masz ze mną same kłopoty!
- Ellie nie pierdziel takich głupot!
- Harry, a to nie prawda?! Od samego początku są ze mną problemy! Poza tym wiem, że zrobiłbyś wszystko żeby mnie ochronić, ale na to nie miałeś wpływu! Nikt nie miał! Harry to nie Twoja wina! Dlaczego mnie nie kochasz?! Dlaczego?! - zaczęłam go bić pięściami po torsie. - Dlaczego chcesz mnie zostawić samą!? Aż tak źle mi życzysz?! Aż tak mnie nienawidzisz!? Ty idioto! Ty debilu! W takim razie po co udawałeś wielką miłość?! Po co?! Po to żeby być kolejną pierdoloną osobą, która mnie rani? Dlaczego mi to kurwa robisz?! Dlaczego?! - on tylko stał i trzymał mnie za nadgarstki z każdym moim słowem roniąc kolejną, gorzką łzę. W końcu emocje i płacz nie pozwoliły mi dalej mówić. - Jak mogłeś mi to zrobić? Nienawidzę Cię! - krzyknęłam mu prosto w twarz, wybiegłam z pokoju i zamknęłam się w łazience. Wszystko co mówiłam... wszystko co wykrzyczałam mu prosto w twarz... to nie prawda. Znam go bardzo dobrze i wiem, że jest ze mną bo mnie kocha... Teraz żałuję, że to powiedziałam. Uświadomiłam sobie jak bardzo go zraniłam tymi słowami. To było nie do zniesienia. Nie mogłam już wytrzymać.
* oczami Harry'ego *
Gdy tylko Elliene znikła mi z pola widzenia stałem oszołomiony w miejscu kilka minut. Nie docierało do mnie to co przed chwilą się wydarzyło. Wpadłem w panikę i furię. Zacząłem kopać wszystko co było na mojej drodze i walić pięściami w ścianę.
Elliene.
Elliene.
ELLIENE!
Zerwałem się jak poparzony z miejsca i pobiegłem na górę. Użalając się nad sobą zupełnie o niej zapomniałem. Styles, ty pieprzony idioto! Przeszukałem wszystkie pokoje, ale nigdzie jej nie było. Szarpnąłem za klamkę drzwi od łazienki. Zamknięte. Cholera. Ale przynajmniej wiem gdzie jest.
- El, otwórz mi. - powiedziałem łagodnie. Zamiast odpowiedzi usłyszałem cichy jęk bólu. O nie.
- Elliene, otwórz! - zacząłem walić pięścią w drzwi. - Słyszałaś? Elliene, to nie jest śmieszne. Otwieraj te pierdolone drzwi! - w końcu moja cierpliwość się skończyła i z całej siły kopnąłem w drzwi które otworzyły się z hukiem. Spotkałem przerażone spojrzenie Elliene, a później... Później myślałem, że umieram. To wszystko co mi powiedziała... To jednak było nic w porównaniu z tym co zobaczyłem. Zamarłem.
No hej :3 Przepraszam, że tak długo czekałyście, ale macie taki ( chyba ) dłuższy rozdział :3 Niedługo 20. rozdział to taki jakby mały jubileusz haha <3 No także ten. Największą trudność sprawia mi dobieranie piosenek na szczęście Ola mi pomaga, mam nadzieję, że dobrze wybieramy ;) Błagam jak czytacie to też komentujcie, przyjmę każdy hejt :D No więc papa <3 - Marri :)
piątek, 18 października 2013
Rozdział 18.
Włącz to - http://www.youtube.com/watch?v=H-ru2glqXAg ^^
Wyminąłem rozbite szkło i pobiegłem na górę. Zobaczyłem jak Elliene wierci się na łóżku nerwowo i krzyczy. Chwyciłem ją mocno za nadgarstki.
- Elliene! Skarbie, jestem tu, słyszysz mnie? Ellie! - podniosła wilgotne powieki i rzuciła mi się na o się stało?
- Nie wiem... Jakieś głupie sny mnie nawiedzają... - powiedziała wtulając się we mnie.
- Przytul się i śpij. - położyliśmy się pod kołdrą. - Myszko nie strasz mnie tak. Jestem przy Tobie, spokojnie.
- Wiem. Przepraszam... - pocałowałem ją lekko w czoło. Zasnęliśmy.
* oczami Summer *
Gdy się obudziłam Harry jeszcze spał. Zaszłam na dół, weszłam do kuchni i ... o mało nie nadepnęłam na rozbite szkło. Nie zastanawiając się nad głębszym sensem tej sytuacji posprzątałam to co było na podłodze. Zabrałam się za robienie kanapek. Gdy już postanowiłam nie myśleć o tym co było, przypomniałam sobie, że czekają mnie jeszcze przesłuchania...
- Już się nie mogę doczekać... - mruknęłam sama do siebie.
- Czego? - podskoczyłam ze strachu.
- Harry! Nie nachodź mnie tak od tyłu. - zaśmiałam się, a on objął mnie w talii i delikatnie pocałował w szyję.
- Zrobiłam śniadanie... - mruknęłam zadowolona i odwróciłam się do niego przodem.
- Jebać śniadanie. - mruknął, posadził mnie na blacie i zaczął namiętnie całować. Splotłam ręce na jego karku. Tą piękną chwilę przerwał nam telefon.
- Japierdolekurwamać. - mruknął nie odrywając się od moich ust. Zaśmiałam się cicho, a on odebrał telefon.
- No cześć Niall.- gadał z nim o czymś ale nie słuchałam. Po chwili rozłączył się zrezygnowany.
- Co jest? - spytałam.
- Nic ważnego. Na czym skończyliśmy? Ach tak... - powiedział i ponownie zaczął mnie całować. Ze śmiechem oderwałam się od niego.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Niall i Ellie dziś do nas wpadną o 16.00. - szybko porwałam się z miejsca i zaczęłam ubierać kurtkę.
- Co Ty robisz? - spojrzał na mnie tak dziwnie.
- Idź się ubierz. - spojrzał na mnie pytająco. - No trzeba jechać na zakupy. Muszę coś ugotować, nie?
- Nie.
- Hazz rusz się.
- Nie.
- Harry!
- A co za to dostanę?
- Buziaka?
- A coś więcej? - rzuciłam w niego czapką. Zaczął się śmiać i poszedł na górę. Po pięciu minutach zeszedł na dół ubrany.
- To co z moją nagrodą? - uśmiechnął się i wpił się namiętnie w moje usta. Wyszliśmy z domu, pojechaliśmy do jakiegoś marketu i kupiliśmy co trzeba. Wróciliśmy do domu. Ja zajęłam się przygotowaniem jakiejś pieczeni, a Harry zabrał się za jakieś przekąski. Punktualnie o czwartej zadzwonił dzwonek do drzwi. Zanim zdążyłam do końca otworzyć jakaś dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Ellie.
- Jezu, Elliene, tak się cieszę, że się znalazłaś! Wszystko ok? - popatrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Tak, dziękuje, wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się do niej szczerze. Poczułam, że może nas coś łączyć. Czuję, że mogłaby być moją przyjaciółką. Zresztą już nią chyba jest. Nigdy nie miałam przyjaciółki. Ona jest pierwsza. I mam nadzieję, że ostatnia. Mam ją, mam chłopaków, mam Harry'ego. Oni mi wystarczą.
- Gdzie Niall? - spytałam spoglądając za dziewczynę.
- Tutaj! - krzyknął i wyszedł zza rogu z kwiatami. Dał mi je, a ja rzuciłam je na ziemię i przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk.
- Tak się cieszę, że się znalazłaś. Martwiliśmy się o Ciebie. Jak to się w ogóle stało? - oczy zaszły mi lekko łzami, a myśl, że będę musiała o tym opowiadać wywoływała u mnie mdłości. Przypomniałam sobie, że przede mną jeszcze rozmowa z Harry'm. Zjawił się w samą porę i pomógł mi wybrnąć z sytuacji.
- Hej Horan! Cześć Ellie. Co tak stoicie w progu, zapraszamy! Niedługo zjawi się reszta.
- Jaka reszta spytałam zdezorientowana.
- No.. zaprosiłem też Liam'a, Louis'a i Zayn'a. Coś nie tak?
- Nie no, po prostu jakbyś mi powiedział to ugotowałabym więcej...
- Haha tym się nie martw. - powiedziała Ellie. - Ile byś nie ugotowała i tak Niall wszystko zje.- Dzięki kochanie. - mruknął blondyn i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy na kanapach w salonie. Po chwili zjawili się Louis, Liam i Zayn. Przywitaliśmy się. Gdy wszyscy usiedli ( według przypuszczeń Ellie ) Niall zaczął pochłaniać to co było na stole. Zaczęliśmy rozmawiać tak jak zawsze, a ja za wszelką cenę starałam się unikac tak bolesnego dla mnie tematu. Zauważyłam, że Ellie mnie obserwuje. Uśmiechała się do mnie cały czas. Jednak w jej oczach widziałam jakieś pytanie, które chce mi zadać. Gdy chłopcy wstali i poszli po coś do kuchni, Ellie wstała i podeszła do mnie.
- El... mogę na Ciebie mówić Lee? - powiedziała uśmiechnięta.
- Jasne. - zaśmiałam się.
- Ymmm... więc. Możemy pogadać? - przyznam zamurowało mnie.
- Ahm... ok. To może chodźmy na górę? - pokiwała głową i weszłyśmy pod schodach do sypialni mojej i Harry'ego. Usiadłyśmy na kamiennych pufach.
- No więc o czym chciałaś pogadać? - błagam nie mów tego, błagam nie mów tego, błagam nie mów te...
- O twoim porwaniu. - a jednak. Przełknęłam głośno ślinę. - Lee, możesz mi zaufać. - chwyciła moją rękę. Ufam jej. Tak myślę. Myślę, że jej ufam. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam jej wszystko mówić od początku. Gdy kończyłam mówić czułam, że oczy mi łzawią. Bez słowa przytuliła mnie.
- Spokojnie... Harry Cię kocha. Teraz będzie Cię pilnował. - uśmiechnęła się.
- Dziękuje.
- Ellie i ... Ellie! Gdzie jesteście? - zaśmiałyśmy się słysząc głos Niall'a.
- Już idziemy. - krzyknęłam. - Ale najpierw - pociągnęłam Ellie za rękę wstając z miejsca. - poprawisz mi makijaż, bo tak coś czuję, że się lekko rozmazałam. - spojrzała na mnie wzrokiem pt. " wyglądasz okropnie, ale nie chciałam Ci mówić" . Ponownie zaczęłyśmy się śmiać i poszłyśmy do łazienki, gdzie moja nowa przyjaciółka perfekcyjnie namalowała kreski na moich oczach. Zeszłyśmy na dół i Niall i reszta powiedzieli, że się zbierają. Pożegnaliśmy się z nimi i zaczęliśmy sprzątać. Stanęłam przy oknie i obserwowałam gwiazdy. Poczułam jego ciepłe ręce na biodrach i odwróciłam się do niego. Pocałował mnie w nos, a później delikatnie musnął moje wargi.
- Ellie... - mruknął.
- Hmmm?
- Musisz zeznawać. Będziesz musiała powiedzieć wszystko co on... co on Ci robił. - odwróciłam wzrok. Wziął moja brodę w palce i delikatnie przesunął w swoją stronę.
- Kochanie... powiesz mi? - zapytał. Odetchnęłam głęboko.
No hej :3 Macie sb 18. rozdział ^^ Błagam komentujcie :< A i dziękuje Oli która właśnie przez telefon pomaga mi dobrać piosenkę <3 Kocham - Marri :)
Wyminąłem rozbite szkło i pobiegłem na górę. Zobaczyłem jak Elliene wierci się na łóżku nerwowo i krzyczy. Chwyciłem ją mocno za nadgarstki.
- Elliene! Skarbie, jestem tu, słyszysz mnie? Ellie! - podniosła wilgotne powieki i rzuciła mi się na o się stało?
- Nie wiem... Jakieś głupie sny mnie nawiedzają... - powiedziała wtulając się we mnie.
- Przytul się i śpij. - położyliśmy się pod kołdrą. - Myszko nie strasz mnie tak. Jestem przy Tobie, spokojnie.
- Wiem. Przepraszam... - pocałowałem ją lekko w czoło. Zasnęliśmy.
* oczami Summer *
Gdy się obudziłam Harry jeszcze spał. Zaszłam na dół, weszłam do kuchni i ... o mało nie nadepnęłam na rozbite szkło. Nie zastanawiając się nad głębszym sensem tej sytuacji posprzątałam to co było na podłodze. Zabrałam się za robienie kanapek. Gdy już postanowiłam nie myśleć o tym co było, przypomniałam sobie, że czekają mnie jeszcze przesłuchania...
- Już się nie mogę doczekać... - mruknęłam sama do siebie.
- Czego? - podskoczyłam ze strachu.
- Harry! Nie nachodź mnie tak od tyłu. - zaśmiałam się, a on objął mnie w talii i delikatnie pocałował w szyję.
- Zrobiłam śniadanie... - mruknęłam zadowolona i odwróciłam się do niego przodem.
- Jebać śniadanie. - mruknął, posadził mnie na blacie i zaczął namiętnie całować. Splotłam ręce na jego karku. Tą piękną chwilę przerwał nam telefon.
- Japierdolekurwamać. - mruknął nie odrywając się od moich ust. Zaśmiałam się cicho, a on odebrał telefon.
- No cześć Niall.- gadał z nim o czymś ale nie słuchałam. Po chwili rozłączył się zrezygnowany.
- Co jest? - spytałam.
- Nic ważnego. Na czym skończyliśmy? Ach tak... - powiedział i ponownie zaczął mnie całować. Ze śmiechem oderwałam się od niego.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Niall i Ellie dziś do nas wpadną o 16.00. - szybko porwałam się z miejsca i zaczęłam ubierać kurtkę.
- Co Ty robisz? - spojrzał na mnie tak dziwnie.
- Idź się ubierz. - spojrzał na mnie pytająco. - No trzeba jechać na zakupy. Muszę coś ugotować, nie?
- Nie.
- Hazz rusz się.
- Nie.
- Harry!
- A co za to dostanę?
- Buziaka?
- A coś więcej? - rzuciłam w niego czapką. Zaczął się śmiać i poszedł na górę. Po pięciu minutach zeszedł na dół ubrany.
Salon. |
- Jezu, Elliene, tak się cieszę, że się znalazłaś! Wszystko ok? - popatrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Tak, dziękuje, wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się do niej szczerze. Poczułam, że może nas coś łączyć. Czuję, że mogłaby być moją przyjaciółką. Zresztą już nią chyba jest. Nigdy nie miałam przyjaciółki. Ona jest pierwsza. I mam nadzieję, że ostatnia. Mam ją, mam chłopaków, mam Harry'ego. Oni mi wystarczą.
- Gdzie Niall? - spytałam spoglądając za dziewczynę.
- Tutaj! - krzyknął i wyszedł zza rogu z kwiatami. Dał mi je, a ja rzuciłam je na ziemię i przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk.
- Tak się cieszę, że się znalazłaś. Martwiliśmy się o Ciebie. Jak to się w ogóle stało? - oczy zaszły mi lekko łzami, a myśl, że będę musiała o tym opowiadać wywoływała u mnie mdłości. Przypomniałam sobie, że przede mną jeszcze rozmowa z Harry'm. Zjawił się w samą porę i pomógł mi wybrnąć z sytuacji.
- Hej Horan! Cześć Ellie. Co tak stoicie w progu, zapraszamy! Niedługo zjawi się reszta.
- Jaka reszta spytałam zdezorientowana.
- No.. zaprosiłem też Liam'a, Louis'a i Zayn'a. Coś nie tak?
- Nie no, po prostu jakbyś mi powiedział to ugotowałabym więcej...
- Haha tym się nie martw. - powiedziała Ellie. - Ile byś nie ugotowała i tak Niall wszystko zje.- Dzięki kochanie. - mruknął blondyn i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy na kanapach w salonie. Po chwili zjawili się Louis, Liam i Zayn. Przywitaliśmy się. Gdy wszyscy usiedli ( według przypuszczeń Ellie ) Niall zaczął pochłaniać to co było na stole. Zaczęliśmy rozmawiać tak jak zawsze, a ja za wszelką cenę starałam się unikac tak bolesnego dla mnie tematu. Zauważyłam, że Ellie mnie obserwuje. Uśmiechała się do mnie cały czas. Jednak w jej oczach widziałam jakieś pytanie, które chce mi zadać. Gdy chłopcy wstali i poszli po coś do kuchni, Ellie wstała i podeszła do mnie.
- El... mogę na Ciebie mówić Lee? - powiedziała uśmiechnięta.
- Jasne. - zaśmiałam się.
- Ymmm... więc. Możemy pogadać? - przyznam zamurowało mnie.
- Ahm... ok. To może chodźmy na górę? - pokiwała głową i weszłyśmy pod schodach do sypialni mojej i Harry'ego. Usiadłyśmy na kamiennych pufach.
- No więc o czym chciałaś pogadać? - błagam nie mów tego, błagam nie mów tego, błagam nie mów te...
- O twoim porwaniu. - a jednak. Przełknęłam głośno ślinę. - Lee, możesz mi zaufać. - chwyciła moją rękę. Ufam jej. Tak myślę. Myślę, że jej ufam. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam jej wszystko mówić od początku. Gdy kończyłam mówić czułam, że oczy mi łzawią. Bez słowa przytuliła mnie.
- Spokojnie... Harry Cię kocha. Teraz będzie Cię pilnował. - uśmiechnęła się.
- Dziękuje.
- Ellie i ... Ellie! Gdzie jesteście? - zaśmiałyśmy się słysząc głos Niall'a.
- Już idziemy. - krzyknęłam. - Ale najpierw - pociągnęłam Ellie za rękę wstając z miejsca. - poprawisz mi makijaż, bo tak coś czuję, że się lekko rozmazałam. - spojrzała na mnie wzrokiem pt. " wyglądasz okropnie, ale nie chciałam Ci mówić" . Ponownie zaczęłyśmy się śmiać i poszłyśmy do łazienki, gdzie moja nowa przyjaciółka perfekcyjnie namalowała kreski na moich oczach. Zeszłyśmy na dół i Niall i reszta powiedzieli, że się zbierają. Pożegnaliśmy się z nimi i zaczęliśmy sprzątać. Stanęłam przy oknie i obserwowałam gwiazdy. Poczułam jego ciepłe ręce na biodrach i odwróciłam się do niego. Pocałował mnie w nos, a później delikatnie musnął moje wargi.
- Ellie... - mruknął.
- Hmmm?
- Musisz zeznawać. Będziesz musiała powiedzieć wszystko co on... co on Ci robił. - odwróciłam wzrok. Wziął moja brodę w palce i delikatnie przesunął w swoją stronę.
- Kochanie... powiesz mi? - zapytał. Odetchnęłam głęboko.
No hej :3 Macie sb 18. rozdział ^^ Błagam komentujcie :< A i dziękuje Oli która właśnie przez telefon pomaga mi dobrać piosenkę <3 Kocham - Marri :)
środa, 16 października 2013
Rozdział 17.
Taka mała informacja. Przepraszam, ale zmienię wygląda głównej bohaterki. Będzie nią Barbara Palvin . Tak wiem... Odgapiłam od Black'a ( nie wiem czy czytacie, ale pewnie tak ;) ) ale w internecie jest dużo przeróbek jej z Harrym i ogółem dużo jej zdjęć więc będę więcej wstawiać :) Co Wy na to? Jeszcze raz bardzo przepraszam :C Włączcie to :C <3 - http://www.youtube.com/watch?v=HO4e4nCYBEo ( nawet nie wiedzie jak trudno mi dobrać piosenki ._. )
Do budynku wbiegli policjanci i funkcjonariusze. Część z nich zajęła się ojcem Elliene. Żył. Może to i lepiej. Nie chciałbym mieć na koncie zabójstwa. Zawieźli go do szpitala. To samo zrobili z moją dziewczyną. Pojechałem z nią karetką ciągle trzymając jej rękę. Zbadali ją. Na szczęście wszystko było ok oprócz licznych ran na skórze. Dlaczego tak często musiałem widzieć jej krew? To było straszne... Jej ojca przewieźli do innego szpitala. Był nieprzytomny więc nie mogli go przesłuchiwać. Od razu zapakowaliśmy się w samolot i polecieliśmy do domu. Nie obchodziło mnie to, że mieliśmy koncerty. Odwołaliśmy je. Chłopcy wrócili z nami, ale Niall już był w domu od kilku dni. Przyjechał gdy dowiedział się, że Ellie jest w szpitalu. Jego Ellie. Gdy wróciliśmy do domu zauważyliśmy jedną rzecz. Elliene wciąż była w obdartych ciuchach...
- Kotku, idź weź kąpiel, później położymy się spać. - powiedziałem całując ją w czoło.
- Harry...
- Tak skarbie?
- Umyjesz mnie? - spojrzała na mnie nieśmiało.
- Oczywiście. - wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem na górę. Nalałem pełną wannę gorącej wody i wlałem do niej jakieś płyny. Pomogłem jej się rozebrać, lecz gdy chciałem ściągnąć jej bluzkę, odsunęła się ode mnie.
- Skarbie... co jest? - spytałem zaniepokojony. Pokręciła tylko głową. - Ellie, nie bój się...
- Nie o to chodzi...
- A o co? - westchnęła. Ściągnęła już wszystko odgarnęła poniszczone włosy, spuściła głowę i odwróciła się do mnie tyłem. Zamarłem. Przypomniał mi się ten pierwszy dzień... Właściwie noc. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem jej cierpienie. Jej plecy... miała liczne rany... przecięcia, zadrapania, siniaki... To w sumie nic, prawda? To przecież tylko kolejna szpileczka wbita w moje serce... do kolekcji... oczy już nie wiem który raz w ostatnim czasie zaszły mi łzami... Te rany nie były przypadkowe. On to robił świadomie. Kaleczył ją. Zadawał jej ból. Jak on kurwa mógł?
- Elliene... co on Ci robił? - spytałem drżącym głosem. Nic nie mówiąc przytuliła się do mnie i poczułem jej łzy płynące po moim torsie. No tak. Jeszcze za wcześnie. Po tym co przeszła... rozumiem, że nie chce o tym mówić. Wziąłem ją na ręce jak księżniczkę i wsadziłem do wanny. Syknęła z bólu. No tak. Otwarte rany w połączeniu z gorącą wodą... Mogło ją boleć. Zacząłem delikatnie oblewać wodą jej plecy i głowę. Przemyłem jej rany wacikiem i wodą utlenioną. Delikatnie myłem mojego aniołka.
- Harry...
- Słucham?
- Chodź do mnie. - rozebrałem się, usiadłem za nią i przyciągnąłem jej ciało do siebie. Wtuliłem się w jej włosy, a moje ręce powędrowały na jej brzuch.
- Kocham Cię... - wyszeptałem. Odpowiedziała mi delikatnym pocałunkiem. Po naszej kąpieli wyciągnąłem ją z wanny i owinąłem ręcznikiem. Ubrała się w dresy i moją koszulkę.
- Chodź skarbie, zjemy coś. Pewnie jesteś strasznie głodna... - oczywiście że jest. Nie jadła od dwóch dni. Przygotowałem jej kurczaka z frytkami i siedliśmy do stołu. El usiadła mi na kolanach, a ja zacząłem ją karmić. Później położyliśmy się spać.
* oczami Elliene *
Wtuliłam się w ciało Harrego, szukając jego ciepła. Szukając bezpieczeństwa i czułości. Dostałam je. Nie mogłam zasnąć. Obrazy z poprzedniej nocy snuły mi się nieustannie po głowie.
#Wspomnienie
- Zostaw mnie, proszę... - łkałam ciągle. Na marne. Przywiązał mnie do jakiegoś słupa. Podszedł do mnie. Znów. Znów miał na twarzy ten okropny uśmiech. Podszedł do mnie z jakimś ostrym narzędziem i zdjął moją bluzkę. Akurat rozmawiał przez telefon. Z Harry'm...
- Zostaw mnie błagam! Harry! - zaczęłam go wołać, nawet nie wiem po co... rzucił gdzieś telefonem i zaczął ciąć boleśnie skórę na moich plecach. Zaczęłam piszczeć z bólu i płakać. Zaczął się szyderczo śmiać i bić mnie. W końcu straciłam przytomność. Później mało pamiętam. Ramiona Harrego... były moją ostoją..."
Zasnęłam. Wykończona tym wszystkim...
* oczami Harrego *
Obudziłem się w środku nocy i zszedłem na dół żeby się czegoś napić. Nalałem do szklanki wody lecz po chwili upuściłem ją z przerażenia.
- Harry! Harry, błagam żyj! Musisz żyć! Nie możesz mnie zostawić!
Hej :) Przepraszam, że tak długo nie dodawałam :C No ale jest ^^ Komentujcie, proszę, nawet nie wiecie jak cieszy mnie każdy jeden komentarz.:C Pozdrawiam <3 - Marri :)
Do budynku wbiegli policjanci i funkcjonariusze. Część z nich zajęła się ojcem Elliene. Żył. Może to i lepiej. Nie chciałbym mieć na koncie zabójstwa. Zawieźli go do szpitala. To samo zrobili z moją dziewczyną. Pojechałem z nią karetką ciągle trzymając jej rękę. Zbadali ją. Na szczęście wszystko było ok oprócz licznych ran na skórze. Dlaczego tak często musiałem widzieć jej krew? To było straszne... Jej ojca przewieźli do innego szpitala. Był nieprzytomny więc nie mogli go przesłuchiwać. Od razu zapakowaliśmy się w samolot i polecieliśmy do domu. Nie obchodziło mnie to, że mieliśmy koncerty. Odwołaliśmy je. Chłopcy wrócili z nami, ale Niall już był w domu od kilku dni. Przyjechał gdy dowiedział się, że Ellie jest w szpitalu. Jego Ellie. Gdy wróciliśmy do domu zauważyliśmy jedną rzecz. Elliene wciąż była w obdartych ciuchach...
- Kotku, idź weź kąpiel, później położymy się spać. - powiedziałem całując ją w czoło.
- Harry...
- Tak skarbie?
- Umyjesz mnie? - spojrzała na mnie nieśmiało.
- Oczywiście. - wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem na górę. Nalałem pełną wannę gorącej wody i wlałem do niej jakieś płyny. Pomogłem jej się rozebrać, lecz gdy chciałem ściągnąć jej bluzkę, odsunęła się ode mnie.
- Skarbie... co jest? - spytałem zaniepokojony. Pokręciła tylko głową. - Ellie, nie bój się...
- Nie o to chodzi...
- A o co? - westchnęła. Ściągnęła już wszystko odgarnęła poniszczone włosy, spuściła głowę i odwróciła się do mnie tyłem. Zamarłem. Przypomniał mi się ten pierwszy dzień... Właściwie noc. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem jej cierpienie. Jej plecy... miała liczne rany... przecięcia, zadrapania, siniaki... To w sumie nic, prawda? To przecież tylko kolejna szpileczka wbita w moje serce... do kolekcji... oczy już nie wiem który raz w ostatnim czasie zaszły mi łzami... Te rany nie były przypadkowe. On to robił świadomie. Kaleczył ją. Zadawał jej ból. Jak on kurwa mógł?
- Elliene... co on Ci robił? - spytałem drżącym głosem. Nic nie mówiąc przytuliła się do mnie i poczułem jej łzy płynące po moim torsie. No tak. Jeszcze za wcześnie. Po tym co przeszła... rozumiem, że nie chce o tym mówić. Wziąłem ją na ręce jak księżniczkę i wsadziłem do wanny. Syknęła z bólu. No tak. Otwarte rany w połączeniu z gorącą wodą... Mogło ją boleć. Zacząłem delikatnie oblewać wodą jej plecy i głowę. Przemyłem jej rany wacikiem i wodą utlenioną. Delikatnie myłem mojego aniołka.
- Harry...
- Słucham?
- Chodź do mnie. - rozebrałem się, usiadłem za nią i przyciągnąłem jej ciało do siebie. Wtuliłem się w jej włosy, a moje ręce powędrowały na jej brzuch.
- Kocham Cię... - wyszeptałem. Odpowiedziała mi delikatnym pocałunkiem. Po naszej kąpieli wyciągnąłem ją z wanny i owinąłem ręcznikiem. Ubrała się w dresy i moją koszulkę.
- Chodź skarbie, zjemy coś. Pewnie jesteś strasznie głodna... - oczywiście że jest. Nie jadła od dwóch dni. Przygotowałem jej kurczaka z frytkami i siedliśmy do stołu. El usiadła mi na kolanach, a ja zacząłem ją karmić. Później położyliśmy się spać.
* oczami Elliene *
Wtuliłam się w ciało Harrego, szukając jego ciepła. Szukając bezpieczeństwa i czułości. Dostałam je. Nie mogłam zasnąć. Obrazy z poprzedniej nocy snuły mi się nieustannie po głowie.
#Wspomnienie
- Zostaw mnie, proszę... - łkałam ciągle. Na marne. Przywiązał mnie do jakiegoś słupa. Podszedł do mnie. Znów. Znów miał na twarzy ten okropny uśmiech. Podszedł do mnie z jakimś ostrym narzędziem i zdjął moją bluzkę. Akurat rozmawiał przez telefon. Z Harry'm...
- Zostaw mnie błagam! Harry! - zaczęłam go wołać, nawet nie wiem po co... rzucił gdzieś telefonem i zaczął ciąć boleśnie skórę na moich plecach. Zaczęłam piszczeć z bólu i płakać. Zaczął się szyderczo śmiać i bić mnie. W końcu straciłam przytomność. Później mało pamiętam. Ramiona Harrego... były moją ostoją..."
Zasnęłam. Wykończona tym wszystkim...
* oczami Harrego *
Obudziłem się w środku nocy i zszedłem na dół żeby się czegoś napić. Nalałem do szklanki wody lecz po chwili upuściłem ją z przerażenia.
- Harry! Harry, błagam żyj! Musisz żyć! Nie możesz mnie zostawić!
Hej :) Przepraszam, że tak długo nie dodawałam :C No ale jest ^^ Komentujcie, proszę, nawet nie wiecie jak cieszy mnie każdy jeden komentarz.:C Pozdrawiam <3 - Marri :)
niedziela, 13 października 2013
Rozdział 16.
Ten rozdział dedykuje Oli, która od godziny molestuje przycisk F5 czekając na ten rozdział ^^ <3
Włączcie to - http://www.youtube.com/watch?v=vmWUUPl8DD4 <3
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia i wtedy wszystkie elementy zaczęły do siebie pasować. To jej ojciec. Ten jebany skurwiel ją porwał. Ale po co? Po co porwał własne dziecko? A no tak. Zapomniałem, że jest psychiczny. W końcu normalny człowiek nie posunął by się do czegoś takiego żeby szmacić swoją córkę, bić ją i jeszcze porywać. Nie ogarniam kolesia. Wtedy miałem ochotę go zabić.
- Gdzie ona kurwa jest?! - wydarłem się do słuchawki, a Louis ponownie poszedł po policję. Usłyszałem w słuchawce śmiech tego idioty.
- Nie bulwersuj się tak. Nic jej nie będzie. Może.
- Dotknij ją , a obiecuje, że cię kurwa chuju zabiję! Rozumiesz!? Wypuść ją, bo i tak nie masz ze mną szans. Szuka jej policja. I ja. - przeklął pod nosem, ale ponownie się zaśmiał. Do pokoju weszli policjanci i szybko podłączyli do telefony jakieś kabelki, żeby namierzyć telefon i nagrać rozmowę.
- I tak cię znajdę. Ale wtedy już kurwa nie będzie tak wesoło! - wydarłem się na niego.
- Tak? To mnie szukaj. - Haha. Debil nie wie, że policjanci wiedzą już dokładnie skąd dzwoni. - Powodzenia. A właśnie. Może to cię zmotywuje. - odłożył telefon od ucha, a to co usłyszałem zabiło mnie. Ale to był tylko początek mojej bolesnej śmierci. Usłyszałem głos mojej Elliene. Głos złamany, rozpaczliwy.
- Harry! Harry, ratuj mnie! Proszę... proszę... - kolejne słowa wywoływały u mnie coraz większy ból, a jej płacz nie dawał jej mówić. Nagle zaczęła piszczeć i krzyczeć. - Nie! Zostaw mnie! Puszczaj! Nie! Nie! Harry! Aaaaaa!!! - rozłączył się. W tym momencie ponownie pękło mi serce.
- Jezu, on ją bije! Co tak stoicie idioci?! - darłem się na policjantów i moich kumpli. - Róbcie coś! No kurwa róbcie coś! Musimy ją znaleźć! Ona jest z jakimś psychopatą! A co jak on ją... - Louis przytulił mnie starając się mnie uspokoić, a ja zacząłem płakać jak dziecko.
- Harry, spokojnie. Znajdziemy ją.
- Lou, ale ten skurwiel jej coś zrobi! Jaki ze mnie idiota! Nie umiałem jej przypilnować! Kurwa, nienawidzę siebie! Nienawidzę! - zacząłem się szarpać z Louis'em, który trzymał mnie mocno za ramiona.
- Harry, uspokój się! Jedziemy. Jedziemy jej szukać, słyszysz?!
- Nie Louis, muszę sam. Sam to schrzaniłem, to teraz sam to naprawię. - porwałem jakąś kurtkę Louis'a, wybiegłem z hotelu i wsiadłem do samochodu. Jechałem prosto w stronę miejsca, które podali mi policjanci i sami też tam pojechali. Było ciemno. Jak zwykle było ciemno. W końcu dojechałem na miejsce i zobaczyłem duży, stary, opuszczony budynek. Wbiegłem szybko do środka. Było pusto. Wszędzie pusto. Kurwa. Policjanci zaczęli przeszukiwać budynek, ale nigdzie nie było żywej duszy.
* na drugi dzień *
Całą noc jeździłem jak debil po okolicy, której w ogóle nie znałem. W końcu policji ponownie udało się namierzyć telefon i miejsce w którym się znajduje. Od razu tam pojechałem. W dupie miałem to że w ogóle nie spałem od 30 godzin, w dupie miałem koncerty, w dupie miałem fanki, a nawet moich przyjaciół. Wtedy liczyło się tylko to żeby ją odzyskać. Liczyła się tylko ona. Kolejny opuszczony budynek. Jakiś psychopata.
W to nie wątpiłem od samego początku. Wszedłem do środka. Przytulnie nie powiem. Okropne miejsce. Wygląda jak opuszczony szpital psychiatryczny. Policja była jeszcze w drodze. Postanowiłem załatwić to sam. Usłyszałem coś. Krzyki. Pobiegłem na górę bo rozsypujących się schodach. Wszedłem do jednego z pokojów i zobaczyłem tego drania. Jej tam nie było. Popatrzył na mnie przerażony.
- Nie sądziłeś, że cię znajdę, co? - spytałem go z trudem panując nad tym, żeby się na niego nie rzucić i go nie zabić. Był nieźle narąbany.
- Dobra koleś, oddam ci ją i po kłopocie ok? - myślał, że ujdzie mu to na sucho.
- O nie. Zapłacisz za to wszystko gnoju. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i rzuciłem się na niego z pięściami. Biłem go po twarzy i kopałem po brzuchu. W końcu stracił przytomność. Miałem nadzieję, że nie żyje. Słyszałem jak policja podjeżdża pod budynek. Zacząłem szukać mojej Elliene. Kopnąłem w jakieś drzwi, a one wyleciały z hukiem. Zobaczyłem mojego aniołka stojącego w kącie. Gdy ją ujrzałem zamarłem, a pod nią ugięły się nogi. Oczy zaszły mi łzami, a ona widocznie płakała już od dawna. Miała brudne,
rozdarte ubrania, podarte włosy, była boso, oczy napuchnięte miała od płaczu, na twarzy, nogach i rękach, ogółem na całym ciele miała liczne, małe rany. Krew. Podeszła do mnie na chwiejnych nogach i prawie upadła przede mną na kolana, ale złapałem ją w pasie. Przytuliłem ją mocno, a łzy spłynęły ciurkiem po mojej twarzy. Wtuliła się we mnie całym ciałem szukając schronienia. Szukając bezpieczeństwa. Cała się trzęsła. Wtuliłem się w jej włosy. Była. Była przy mnie. To najważniejsze. Oboje nie umieliśmy nic powiedzieć. Ta chwila po prostu trwała. Miałem ją przy sobie i niczego więcej nie potrzebowałem.
- Znalazłeś mnie... - wyszeptała przez łzy.
- Kochanie, nie mógłbym żyć i funkcjonować dopóki bym Cię nie znalazł. Teraz jesteś przy mnie. Ellie ja... - łzy ponownie nie pozwoliły mi mówić. Pocałowałem ją w czoło i nie puszczałem. Już nigdy jej nie puszczę od siebie. Już zawsze będę przy niej. Nie tylko dla tego, że się o nią cholernie boję. Ale dlatego, że jest moim sercem. A bez serca nie da się żyć...
No hejo :> Macie sb rozdział . szkoda, że prawie nikt tego nie czyta :c Przykro mi trochę. Ale nie bd usuwać bloga. Bo teraz jak nie mam dla kogo pisać to będę pisać dla Oli :> Fajnie by było gdybyście komentowały :c Prooszę :c Kocham :c - Marri ;)
Włączcie to - http://www.youtube.com/watch?v=vmWUUPl8DD4 <3
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia i wtedy wszystkie elementy zaczęły do siebie pasować. To jej ojciec. Ten jebany skurwiel ją porwał. Ale po co? Po co porwał własne dziecko? A no tak. Zapomniałem, że jest psychiczny. W końcu normalny człowiek nie posunął by się do czegoś takiego żeby szmacić swoją córkę, bić ją i jeszcze porywać. Nie ogarniam kolesia. Wtedy miałem ochotę go zabić.
- Gdzie ona kurwa jest?! - wydarłem się do słuchawki, a Louis ponownie poszedł po policję. Usłyszałem w słuchawce śmiech tego idioty.
- Nie bulwersuj się tak. Nic jej nie będzie. Może.
- Dotknij ją , a obiecuje, że cię kurwa chuju zabiję! Rozumiesz!? Wypuść ją, bo i tak nie masz ze mną szans. Szuka jej policja. I ja. - przeklął pod nosem, ale ponownie się zaśmiał. Do pokoju weszli policjanci i szybko podłączyli do telefony jakieś kabelki, żeby namierzyć telefon i nagrać rozmowę.
- I tak cię znajdę. Ale wtedy już kurwa nie będzie tak wesoło! - wydarłem się na niego.
- Tak? To mnie szukaj. - Haha. Debil nie wie, że policjanci wiedzą już dokładnie skąd dzwoni. - Powodzenia. A właśnie. Może to cię zmotywuje. - odłożył telefon od ucha, a to co usłyszałem zabiło mnie. Ale to był tylko początek mojej bolesnej śmierci. Usłyszałem głos mojej Elliene. Głos złamany, rozpaczliwy.
- Harry! Harry, ratuj mnie! Proszę... proszę... - kolejne słowa wywoływały u mnie coraz większy ból, a jej płacz nie dawał jej mówić. Nagle zaczęła piszczeć i krzyczeć. - Nie! Zostaw mnie! Puszczaj! Nie! Nie! Harry! Aaaaaa!!! - rozłączył się. W tym momencie ponownie pękło mi serce.
- Jezu, on ją bije! Co tak stoicie idioci?! - darłem się na policjantów i moich kumpli. - Róbcie coś! No kurwa róbcie coś! Musimy ją znaleźć! Ona jest z jakimś psychopatą! A co jak on ją... - Louis przytulił mnie starając się mnie uspokoić, a ja zacząłem płakać jak dziecko.
- Harry, spokojnie. Znajdziemy ją.
- Lou, ale ten skurwiel jej coś zrobi! Jaki ze mnie idiota! Nie umiałem jej przypilnować! Kurwa, nienawidzę siebie! Nienawidzę! - zacząłem się szarpać z Louis'em, który trzymał mnie mocno za ramiona.
- Harry, uspokój się! Jedziemy. Jedziemy jej szukać, słyszysz?!
- Nie Louis, muszę sam. Sam to schrzaniłem, to teraz sam to naprawię. - porwałem jakąś kurtkę Louis'a, wybiegłem z hotelu i wsiadłem do samochodu. Jechałem prosto w stronę miejsca, które podali mi policjanci i sami też tam pojechali. Było ciemno. Jak zwykle było ciemno. W końcu dojechałem na miejsce i zobaczyłem duży, stary, opuszczony budynek. Wbiegłem szybko do środka. Było pusto. Wszędzie pusto. Kurwa. Policjanci zaczęli przeszukiwać budynek, ale nigdzie nie było żywej duszy.
* na drugi dzień *
Całą noc jeździłem jak debil po okolicy, której w ogóle nie znałem. W końcu policji ponownie udało się namierzyć telefon i miejsce w którym się znajduje. Od razu tam pojechałem. W dupie miałem to że w ogóle nie spałem od 30 godzin, w dupie miałem koncerty, w dupie miałem fanki, a nawet moich przyjaciół. Wtedy liczyło się tylko to żeby ją odzyskać. Liczyła się tylko ona. Kolejny opuszczony budynek. Jakiś psychopata.
W to nie wątpiłem od samego początku. Wszedłem do środka. Przytulnie nie powiem. Okropne miejsce. Wygląda jak opuszczony szpital psychiatryczny. Policja była jeszcze w drodze. Postanowiłem załatwić to sam. Usłyszałem coś. Krzyki. Pobiegłem na górę bo rozsypujących się schodach. Wszedłem do jednego z pokojów i zobaczyłem tego drania. Jej tam nie było. Popatrzył na mnie przerażony.
- Nie sądziłeś, że cię znajdę, co? - spytałem go z trudem panując nad tym, żeby się na niego nie rzucić i go nie zabić. Był nieźle narąbany.
- Dobra koleś, oddam ci ją i po kłopocie ok? - myślał, że ujdzie mu to na sucho.
- O nie. Zapłacisz za to wszystko gnoju. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i rzuciłem się na niego z pięściami. Biłem go po twarzy i kopałem po brzuchu. W końcu stracił przytomność. Miałem nadzieję, że nie żyje. Słyszałem jak policja podjeżdża pod budynek. Zacząłem szukać mojej Elliene. Kopnąłem w jakieś drzwi, a one wyleciały z hukiem. Zobaczyłem mojego aniołka stojącego w kącie. Gdy ją ujrzałem zamarłem, a pod nią ugięły się nogi. Oczy zaszły mi łzami, a ona widocznie płakała już od dawna. Miała brudne,
- Znalazłeś mnie... - wyszeptała przez łzy.
- Kochanie, nie mógłbym żyć i funkcjonować dopóki bym Cię nie znalazł. Teraz jesteś przy mnie. Ellie ja... - łzy ponownie nie pozwoliły mi mówić. Pocałowałem ją w czoło i nie puszczałem. Już nigdy jej nie puszczę od siebie. Już zawsze będę przy niej. Nie tylko dla tego, że się o nią cholernie boję. Ale dlatego, że jest moim sercem. A bez serca nie da się żyć...
No hejo :> Macie sb rozdział . szkoda, że prawie nikt tego nie czyta :c Przykro mi trochę. Ale nie bd usuwać bloga. Bo teraz jak nie mam dla kogo pisać to będę pisać dla Oli :> Fajnie by było gdybyście komentowały :c Prooszę :c Kocham :c - Marri ;)
sobota, 12 października 2013
Rozdział 15.
Włączcie to od 20 sekundy ^^ <3 http://www.youtube.com/watch?v=e-aaencD-dY
* oczami Harrego *
|Gdzie ona jest? Ponad dziesięć minut czekałem aż ochroniarze przyprowadzą do mnie mój skarb. Po tym czasie dwóch potężnych mężczyzn zwanych moimi stróżami weszło do pomieszczenia, w którym się znajdywałem. Nie było z nimi Ell...
- Gdzie ona jest?! - spytałem zdenerwowany.
- Ale kto?
- Dziewczyna, która ze mną siedziała. Mieliście ją stamtąd zabrać.
- Poszła z tamtym facetem...
- Że co? Z jakim kurwa facetem?! Komu wy ją oddaliście do cholery?!
- Myśleliśmy, że pan Styles kazał jej...
- A myślałem, że macie więcej rozumu od pięciolatki! Mieliście robić tylko to co ja wam mówię i co ja wam każę robić i kazałem wam ją przyprowadzić do mnie więc mieliście ją kurwa przyprowadzić do mnie! Jesteście kurwa do niczego! Zwalniam was! Rozumiecie? Wypierdalać mi stąd! - złość nie pozwalała mi dalej mówić. Nie ma jej. Nie ma jej kurwa. Wybiegłem z sali i poszedłem szukać mojego skarba. Wyszedłem z hotelu i wbiegłem w jakąś uliczkę chcąc ukryć się przed fankami. Było już ciemno i padał deszcz. Przed chwilą czułem złość. Złość na tych nieodpowiedzialnych debili. Teraz ogarnął mną strach... strach o moją Elliene. O moje kochanie. Mój największy skarb... Kręciłem się chwile po pustej ulicy bezradnie. W końcu dotarła do mnie jedna rzecz. Nie ma jej. Ktoś ją porwał. Ktoś mi ją zabrał. Zabrał moje całe życie. Moje serce. Rozpacz owładnęła całym moim ciałem. Łzy napłynęły do moich oczu. Ale nie mogłem teraz tak po prostu się załamać. Nie mogłem. Musiałem się wziąć w garść. Musiałem ją znaleźć. Nie mogłem się poddać. Musiałem być silny. Dla niej. Wróciłem szybko do hotelu. Wbiegłem wkurzony do pokoju moich przyjaciół.
- Kurwa nie ma jej!
- Kogo nie ma? - Louis spojrzał na mnie przerażony. No tak byłem cały przemoczony. - Harry co się stało?
- Porwali ją. Porwali moje słoneczko...- mówiłem starając się opanować łzy.
- Jak to kurwa ją porwali?!
- Kto ją porwał?!
- Harry jak mogłeś do tego dopuścić?! - bulwersowali się chłopcy.
- To nie ja! To ci debile, nasi ochroniarze, których już z resztą zwolniłem. - opowiedziałem im wszystko co stało się przed chwilą tak na dole.
- Dobra, ja dzwonię na policję. - powiedział Louis po czym wyszedł z pokoju. Po kilkunastu minutach zjawiło się u nas trzech policjantów. Zaczęli wypytywać o Elliene. Jak wygląda, w co była ubrana, kiedy ją ostatni raz widziałem itp. Gdy skończyli weszli mówiąc, że cał jeden oddział już wyruszył na poszukiwania. Niech ją znajdą. Muszą ją znaleźć. Jeśli się nie znajdzie... nie. Znajdzie się na pewno. To wszystko do mnie nie docierało. To była jedna chwila... jeden moment kiedy straciłem ją z pola widzenia... Jeden cholerny moment za który teraz oddał bym wszystko. Nagle zacząłem myśleć co się teraz z nią dzieję. Co się może dziać. Przecież teraz ktoś ją może bić, gwałcić, moż jest nieprzytomna, może nawet już nie... nie kurwa. Żyje, żyję na pewno. Muszę przestać. Muszę przestać dręczyć się z tymi chorymi myślami. Moje przemyślenia przerwał mi telefon.
- Louis, chodź tutaj szybko! - zawołałem mojego przyjaciela. - Może ktoś ma o niej wieści! - powiedziałem po czym szybko odebrałem telefon.
- Słucham? - powiedziałem nerwowo.
- Czy rozmawiam z Harry'm Styles'em? - usłyszałem ochrypnięty męski głos w słuchawce.
- Tak. Słucham o co chodzi?! - niecierpliwiłem się.
- Miło poznać zięcia.
Hej :) Jestem sb na weekend u babci i cudem złapałam wi-fi i napisałam dla Was rozdział ( widzicie jak Was kocham <3 ? ) No i macie ^^ Jak Wam się podoba? Proooooooszę komentujcie , to dla mnie ważne i to mi daję wenę <3 a i prosze Was strasznie, wbijajcie na blog Oli, jest serio ciekawy polecam ;) <3 kocham <3 - Marri ;)
* oczami Harrego *
|Gdzie ona jest? Ponad dziesięć minut czekałem aż ochroniarze przyprowadzą do mnie mój skarb. Po tym czasie dwóch potężnych mężczyzn zwanych moimi stróżami weszło do pomieszczenia, w którym się znajdywałem. Nie było z nimi Ell...
- Gdzie ona jest?! - spytałem zdenerwowany.
- Ale kto?
- Dziewczyna, która ze mną siedziała. Mieliście ją stamtąd zabrać.
- Poszła z tamtym facetem...
- Że co? Z jakim kurwa facetem?! Komu wy ją oddaliście do cholery?!
- Myśleliśmy, że pan Styles kazał jej...
- A myślałem, że macie więcej rozumu od pięciolatki! Mieliście robić tylko to co ja wam mówię i co ja wam każę robić i kazałem wam ją przyprowadzić do mnie więc mieliście ją kurwa przyprowadzić do mnie! Jesteście kurwa do niczego! Zwalniam was! Rozumiecie? Wypierdalać mi stąd! - złość nie pozwalała mi dalej mówić. Nie ma jej. Nie ma jej kurwa. Wybiegłem z sali i poszedłem szukać mojego skarba. Wyszedłem z hotelu i wbiegłem w jakąś uliczkę chcąc ukryć się przed fankami. Było już ciemno i padał deszcz. Przed chwilą czułem złość. Złość na tych nieodpowiedzialnych debili. Teraz ogarnął mną strach... strach o moją Elliene. O moje kochanie. Mój największy skarb... Kręciłem się chwile po pustej ulicy bezradnie. W końcu dotarła do mnie jedna rzecz. Nie ma jej. Ktoś ją porwał. Ktoś mi ją zabrał. Zabrał moje całe życie. Moje serce. Rozpacz owładnęła całym moim ciałem. Łzy napłynęły do moich oczu. Ale nie mogłem teraz tak po prostu się załamać. Nie mogłem. Musiałem się wziąć w garść. Musiałem ją znaleźć. Nie mogłem się poddać. Musiałem być silny. Dla niej. Wróciłem szybko do hotelu. Wbiegłem wkurzony do pokoju moich przyjaciół.
- Kurwa nie ma jej!
- Kogo nie ma? - Louis spojrzał na mnie przerażony. No tak byłem cały przemoczony. - Harry co się stało?
- Porwali ją. Porwali moje słoneczko...- mówiłem starając się opanować łzy.
- Jak to kurwa ją porwali?!
- Kto ją porwał?!
- Harry jak mogłeś do tego dopuścić?! - bulwersowali się chłopcy.
- To nie ja! To ci debile, nasi ochroniarze, których już z resztą zwolniłem. - opowiedziałem im wszystko co stało się przed chwilą tak na dole.
- Dobra, ja dzwonię na policję. - powiedział Louis po czym wyszedł z pokoju. Po kilkunastu minutach zjawiło się u nas trzech policjantów. Zaczęli wypytywać o Elliene. Jak wygląda, w co była ubrana, kiedy ją ostatni raz widziałem itp. Gdy skończyli weszli mówiąc, że cał jeden oddział już wyruszył na poszukiwania. Niech ją znajdą. Muszą ją znaleźć. Jeśli się nie znajdzie... nie. Znajdzie się na pewno. To wszystko do mnie nie docierało. To była jedna chwila... jeden moment kiedy straciłem ją z pola widzenia... Jeden cholerny moment za który teraz oddał bym wszystko. Nagle zacząłem myśleć co się teraz z nią dzieję. Co się może dziać. Przecież teraz ktoś ją może bić, gwałcić, moż jest nieprzytomna, może nawet już nie... nie kurwa. Żyje, żyję na pewno. Muszę przestać. Muszę przestać dręczyć się z tymi chorymi myślami. Moje przemyślenia przerwał mi telefon.
- Louis, chodź tutaj szybko! - zawołałem mojego przyjaciela. - Może ktoś ma o niej wieści! - powiedziałem po czym szybko odebrałem telefon.
- Słucham? - powiedziałem nerwowo.
- Czy rozmawiam z Harry'm Styles'em? - usłyszałem ochrypnięty męski głos w słuchawce.
- Tak. Słucham o co chodzi?! - niecierpliwiłem się.
- Miło poznać zięcia.
Hej :) Jestem sb na weekend u babci i cudem złapałam wi-fi i napisałam dla Was rozdział ( widzicie jak Was kocham <3 ? ) No i macie ^^ Jak Wam się podoba? Proooooooszę komentujcie , to dla mnie ważne i to mi daję wenę <3 a i prosze Was strasznie, wbijajcie na blog Oli, jest serio ciekawy polecam ;) <3 kocham <3 - Marri ;)
czwartek, 10 października 2013
środa, 9 października 2013
Rozdział 14.
Włączcie to <3 - http://www.youtube.com/watch?v=gdzJ9wyV3QU
Odwróciłam się do niego szybko.
- Wystraszyłeś mnie... - położył ręce na mojej talii i przyciągnął do siebie.
Odwróciłam się do niego szybko.
- Wystraszyłeś mnie... - położył ręce na mojej talii i przyciągnął do siebie.
- Przepraszam. - wpił się w moje usta. Instynktownie starałam się możliwie jak najbardziej zakryć moje ciało. Wtedy chwycił mnie za ręce i położył je na swoim karku. - Skarbie, przestań. Jesteś piękna. - powiedział patrząc mi w oczy, po czym zaczął całować moją szyję. Powiem szczerze, że na początku dziwnie się czułam. Pierwszy raz widział mnie nago... Ale i tak kiedyś by do tego doszło, prawda? Zaczął delikatnie pieścić moje ciało, a ja jęknęłam przestraszona.
- Harry... nie chcę...
- Wiem. Spokojnie. Zaufaj mi.
- Ufam Ci. - namiętnie mnie pocałował, a ja wplotłam palce w jego loczki, na co mruknął zadowolony. Gdy skończyliśmy naszą kąpiel, wyszliśmy z kabiny, a on otulił mnie ręcznikiem. Ubrałam jego koszulkę, a on same bokserki i położyliśmy się spać. Wtuliłam się w jego nagi tors, a on objął mnie ramieniem.
- Ellie...
- Harry... nie chcę...
- Wiem. Spokojnie. Zaufaj mi.
- Ufam Ci. - namiętnie mnie pocałował, a ja wplotłam palce w jego loczki, na co mruknął zadowolony. Gdy skończyliśmy naszą kąpiel, wyszliśmy z kabiny, a on otulił mnie ręcznikiem. Ubrałam jego koszulkę, a on same bokserki i położyliśmy się spać. Wtuliłam się w jego nagi tors, a on objął mnie ramieniem.
- Ellie...
- Tak?
- Czego Ty się wstydzisz? Jesteś piękna. - wyszeptał.
- Mówisz tak z grzeczności.
- Mówię tak, ponieważ to prawda i ponieważ Cię kocham. I nikt więcej nie będzie Cię oglądał, nikt więcej nie będzie Cię dotykał tylko ja. Bo jesteś moja. Tylko moja.
- Tak bardzo Cię kocham Harry... - podniosłam głowę i delikatnie go pocałowałam. Zasnęłam otulona jego zapachem.
Po kilku godzinach ( o 5.30.a.m. ) obudził nas telefon Harry'ego. Odebrał go zaspany.
- Halooo? - wymruczał do słuchawki.
- Harry, idioto! - głos Louis'a. - Gdzie Ty jesteś?
- W łóżku? Śpię? Jak każdy normalny człowiek o tej godzinie?
- Ale Ty nie jesteś każdy normalny człowiek. Teraz przez te dwa tygodnie jesteś jak my wszyscy sławnym dupkiem z One Direction i za godzinę masz udzielić wywiadu na drugim końcu Paryżu, więc radził bym Ci się pospieszyć. Macie być na dole za 10 minut!
- Dobra, nie spinaj się tak, już idziemy. - w odpowiedzi usłyszał tylko westchnięcie przyjaciela w słuchawce. Ubraliśmy się i siedem minut później byliśmy gotowi.
- Mówisz tak z grzeczności.
- Mówię tak, ponieważ to prawda i ponieważ Cię kocham. I nikt więcej nie będzie Cię oglądał, nikt więcej nie będzie Cię dotykał tylko ja. Bo jesteś moja. Tylko moja.
- Tak bardzo Cię kocham Harry... - podniosłam głowę i delikatnie go pocałowałam. Zasnęłam otulona jego zapachem.
Po kilku godzinach ( o 5.30.a.m. ) obudził nas telefon Harry'ego. Odebrał go zaspany.
- Halooo? - wymruczał do słuchawki.
- Harry, idioto! - głos Louis'a. - Gdzie Ty jesteś?
- W łóżku? Śpię? Jak każdy normalny człowiek o tej godzinie?
- Ale Ty nie jesteś każdy normalny człowiek. Teraz przez te dwa tygodnie jesteś jak my wszyscy sławnym dupkiem z One Direction i za godzinę masz udzielić wywiadu na drugim końcu Paryżu, więc radził bym Ci się pospieszyć. Macie być na dole za 10 minut!
- Dobra, nie spinaj się tak, już idziemy. - w odpowiedzi usłyszał tylko westchnięcie przyjaciela w słuchawce. Ubraliśmy się i siedem minut później byliśmy gotowi.
- Pomaluję się po drodze. - stwierdziłam.
- Nie musisz się malować. Nie potrzebne Ci to. - powiedział Harry, po czym pocałował mnie lekko w usta. Pojechaliśmy. Kolejny taki sam dzień. Wywiad, fanki, podpisywanie płyt, fanki, koncert, fanki... były wszędzie. Trochę natrętne, ale się przyzwyczaiłam... Minął tydzień. Przemieszczaliśmy się po Europie. Odwiedziliśmy już pięć państw i znaleźliśmy się we Włoszech. Piękne państwo. Bardzo mi się tam spodobało. Znów mieli koncert. Tym razem przy śpiewaniu " Moments" Harry wyciągnął mnie na scenę, a ja stałam tam na drżących nogach stremowana tym, że patrzy na mnie kilkadziesiąt tysięcy ( a może więcej ) par oczu. Na koniec piosenki pocałował mnie namiętnie na oczach wszystkich. Ciągle czułam na sobie te pełne zazdrości i nienawiści spojrzenia fanek. Po koncercie tak jak obiecałam wpadałam na chwile do Niall'a z paczką żelek.
- Hej, mogę wejść? - zapukałam w ramę drzwi jego hotelowego pokoju.
- Jasne, właśnie na Ciebie czekam.
- No to mów. Co się dzieję? Jakoś ostatnio w ogóle z nami nie gadasz, od czasu wyjazdu jesteś taki przygaszony. Czy... czy chodzi o tą randkę? Ellie Ci coś powiedziała?
- Nie, ale chodzi właśnie o nią. No bo ... kiedy byliśmy na tej randce to zadzwonił jej telefon i ... no dzwonili ze szpitala. Jej przyjaciółka miała wypadek. Śmiertelny... - otwarłam szeroko oczy i nagle zrobiło mi się strasznie żal ukochanej Niall'a.
- O rany... tak mi przykro... no i co zrobiłeś?
- Odwiozłem ją do domu, chciałem z nią posiedzieć, ale kazała mi wyjść. Byłem taki zły, że nazajutrz musieliśmy wyjechać... zostawiłem ją samą. Samą w tak trudnej sytuacji. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Martwię się o nią. Tak cholernie się o nią martwię.. I jestem na siebie taki zły...
- Niall, nie możesz się obwiniać. To była sytuacja losowa, ani Ty ani ona nie mieliście na to wpływu. Musisz dać jej czas, ona to na pewno bardzo przeżywa... no sam pomyśl. Jakbyś się czuł gdyby na przykład Liam...
- Dobra, nie kończ. Rozumiem. - popatrzył na mnie ze smutkiem.
- Musisz to przeczekać, ale musisz też ją wspierać. Nie może być teraz sama. Jak tylko wrócimy, musisz się nią zająć. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Daj jej czas...
- Dziękuje, El. - powiedział po czym przytulił mnie. - Można na Ciebie liczyć. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Umówiłam się z Harry'm. Muszę lecieć.
- No pa.
Przebrałam się szybko w sukienkę i zeszłam do restauracji gdzie czekał już na mnie Harry.
- Cześć skarbie, ślicznie wyglądasz. - pocałował mnie delikatnie i odsunął krzesło żebym mogła usiąść. Na drewnianych stołach pokrytych śnieżnobiałymi obrusami była kremowa zastawa i świece. Zamówiliśmy jakieś makarony ( jak to na Włochy przystało ) i zjedliśmy w spokoju. W spokoju od fanek, reporterów, ludzi...
- Jakie plany na jutro? - spytałam.
- Do 17. jestem Twój. O 19. koncert. Pojutrze rano znów wyjeżdżamy. No to jutro od rana mogę Cię zabrać na zakupy, chcesz?
- Nie? - powiedziałam poirytowana.
- Dlaczego?
- Harry, nie chcę żebyś wydawał na mnie pieniądze. Już wystarczająco dla mnie zrobiłeś. Mieszkam w Twoim domu...
- Naszym domu. - uciął i uśmiechnął się triumfalnie. Siedzieliśmy i jedliśmy gdy nagle stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Do restauracji wpadł w krzykiem tłum fanek. Biegły prosto w naszą stronę. Ochroniarze próbowali się z nimi uporać, jednak te miały przewagę liczebną. Spojrzałam na Harry'ego... a raczej na krzesło, na którym siedział pięć sekund temu. Zaczęłam rozpaczliwie się za nim rozglądać, gdy nagle dwóch ochroniarzy zaczęło mnie prowadzić do jakiegoś pomieszczenia. No nareszcie. Zaprowadzą mnie do Harry'ego. Tak wtedy myślałam. Podszedł do nas mężczyzna ubrany na czarno. Średniego wzrostu.
- Ona pójdzie ze mną. - ochroniarze kiwnęli głową, nie patrząc nawet na to kim był ten człowiek. Ej co jest grane? Gdzie on mnie prowadzi? Spojrzałam na jego twarz i zamarłam. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a serce podskoczyło do gardła. Zobaczyłam kim jest ten człowiek...
No hej ^^ Postarałam się i dziś dla Was napisałam kolejny ^^ Jak się podoba? Błagam, każdy kto to czyta nich zostawi komentarz, może być i negatywny jeśli coś Wam nie odpowiada. Takie komentarze motywują i wiem że mam dla kogo pisać ;) Pozdrawiam - Marri ;)
- Nie musisz się malować. Nie potrzebne Ci to. - powiedział Harry, po czym pocałował mnie lekko w usta. Pojechaliśmy. Kolejny taki sam dzień. Wywiad, fanki, podpisywanie płyt, fanki, koncert, fanki... były wszędzie. Trochę natrętne, ale się przyzwyczaiłam... Minął tydzień. Przemieszczaliśmy się po Europie. Odwiedziliśmy już pięć państw i znaleźliśmy się we Włoszech. Piękne państwo. Bardzo mi się tam spodobało. Znów mieli koncert. Tym razem przy śpiewaniu " Moments" Harry wyciągnął mnie na scenę, a ja stałam tam na drżących nogach stremowana tym, że patrzy na mnie kilkadziesiąt tysięcy ( a może więcej ) par oczu. Na koniec piosenki pocałował mnie namiętnie na oczach wszystkich. Ciągle czułam na sobie te pełne zazdrości i nienawiści spojrzenia fanek. Po koncercie tak jak obiecałam wpadałam na chwile do Niall'a z paczką żelek.
- Hej, mogę wejść? - zapukałam w ramę drzwi jego hotelowego pokoju.
- Jasne, właśnie na Ciebie czekam.
- No to mów. Co się dzieję? Jakoś ostatnio w ogóle z nami nie gadasz, od czasu wyjazdu jesteś taki przygaszony. Czy... czy chodzi o tą randkę? Ellie Ci coś powiedziała?
- Nie, ale chodzi właśnie o nią. No bo ... kiedy byliśmy na tej randce to zadzwonił jej telefon i ... no dzwonili ze szpitala. Jej przyjaciółka miała wypadek. Śmiertelny... - otwarłam szeroko oczy i nagle zrobiło mi się strasznie żal ukochanej Niall'a.
- O rany... tak mi przykro... no i co zrobiłeś?
- Odwiozłem ją do domu, chciałem z nią posiedzieć, ale kazała mi wyjść. Byłem taki zły, że nazajutrz musieliśmy wyjechać... zostawiłem ją samą. Samą w tak trudnej sytuacji. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Martwię się o nią. Tak cholernie się o nią martwię.. I jestem na siebie taki zły...
- Niall, nie możesz się obwiniać. To była sytuacja losowa, ani Ty ani ona nie mieliście na to wpływu. Musisz dać jej czas, ona to na pewno bardzo przeżywa... no sam pomyśl. Jakbyś się czuł gdyby na przykład Liam...
- Dobra, nie kończ. Rozumiem. - popatrzył na mnie ze smutkiem.
- Musisz to przeczekać, ale musisz też ją wspierać. Nie może być teraz sama. Jak tylko wrócimy, musisz się nią zająć. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Daj jej czas...
- Dziękuje, El. - powiedział po czym przytulił mnie. - Można na Ciebie liczyć. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Umówiłam się z Harry'm. Muszę lecieć.
- No pa.
Przebrałam się szybko w sukienkę i zeszłam do restauracji gdzie czekał już na mnie Harry.
- Jakie plany na jutro? - spytałam.
- Do 17. jestem Twój. O 19. koncert. Pojutrze rano znów wyjeżdżamy. No to jutro od rana mogę Cię zabrać na zakupy, chcesz?
- Nie? - powiedziałam poirytowana.
- Dlaczego?
- Harry, nie chcę żebyś wydawał na mnie pieniądze. Już wystarczająco dla mnie zrobiłeś. Mieszkam w Twoim domu...
- Naszym domu. - uciął i uśmiechnął się triumfalnie. Siedzieliśmy i jedliśmy gdy nagle stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Do restauracji wpadł w krzykiem tłum fanek. Biegły prosto w naszą stronę. Ochroniarze próbowali się z nimi uporać, jednak te miały przewagę liczebną. Spojrzałam na Harry'ego... a raczej na krzesło, na którym siedział pięć sekund temu. Zaczęłam rozpaczliwie się za nim rozglądać, gdy nagle dwóch ochroniarzy zaczęło mnie prowadzić do jakiegoś pomieszczenia. No nareszcie. Zaprowadzą mnie do Harry'ego. Tak wtedy myślałam. Podszedł do nas mężczyzna ubrany na czarno. Średniego wzrostu.
- Ona pójdzie ze mną. - ochroniarze kiwnęli głową, nie patrząc nawet na to kim był ten człowiek. Ej co jest grane? Gdzie on mnie prowadzi? Spojrzałam na jego twarz i zamarłam. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a serce podskoczyło do gardła. Zobaczyłam kim jest ten człowiek...
No hej ^^ Postarałam się i dziś dla Was napisałam kolejny ^^ Jak się podoba? Błagam, każdy kto to czyta nich zostawi komentarz, może być i negatywny jeśli coś Wam nie odpowiada. Takie komentarze motywują i wiem że mam dla kogo pisać ;) Pozdrawiam - Marri ;)
wtorek, 8 października 2013
Rozdział 13.
Hej ;) Notkę ode mnie macie jak zwykle pod rozdziałem, ale teraz muszę cos dodać.W poprzednim rozdziale zapomniałam wspomnieć o tym, że wylądowali w Paryżu ;) No to tyle. Miłego czytania <3
Ujrzałam setki...nie. Tysiące rozwrzeszczanych dziewczyn. Na widok moich przyjaciół i mojego Hazz'a zaczęły głośno piszczeć i w roztargnieniu wypowiadać ich imiona. Miały transparenty, plakaty, ich zdjęcia, a nawet koszulki, na których można było zobaczyć ich twarze. Szarpały metalowe bramki, którymi były od nas odgrodzone i próbowały bez skutku odepchnąć ochroniarzy. Kiedy któryś raz z rzędu usłyszałam "Harry, kocham Cię!" ścisnęłam mocniej jego rękę. Tak, byłam o niego zazdrosna. Bo one tak na prawdę go nie kochają. Nic o nim nie wiedzą. Nie znają go. Więc jak mogą go kochać? Tylko ja go kocham. Jest mój. Tylko mój. Chłopaki podpisali kilka płyt, plakatów, ustawili się do kilku zdjęć. Każda fanka chciała zwrócić na siebie uwagę i piszczała z zachwytu gdy któryś z nich choćby musnął jej rękę. Ale oni... nie byli sobą. Teraz nie byli wiecznie roześmianymi, bijącymi się i wiecznie głodnymi dziećmi. teraz byli Harry'm, Louis'em, Niall'em, Liam'em i Zayn'em z One Direction. Byli tacy... sztuczni. Pozowani. No, ale co ja będę narzekać. To te fanki ich naprawdę nie znają, a nie ja. Ich problem, nie mój. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Niektóre dziewczyny patrzyły na mnie jak na Niall na Zayn'a kiedy ten raz w życiu odważył się zabrać mu kanapkę, a niektóre wręcz przeciwnie. Uśmiechały się do mnie przyjaźnie. Niektóre nawet chciały ze mną zdjęcie. Ale właściwie dlaczego? Przecież widzą mnie pierwszy raz w życiu. No, ale i tak zrobiło mi się miło. W końcu poszliśmy do hotelu. Z trudem tam dotarliśmy ponieważ do samego końca towarzyszyły nam tłumy dziewczyn. Ale udało się. Chłopcy poszli do swojego pokoju ( mieli jeden, wielki apartament, nie lubili być sami ) a my z Harry'm poszliśmy do siebie. Nasz pokój był piękny, to muszę przyznać.
Drewniana podłoga, kremowe ściany, zasłony, ozdoby, pościel i dodatki w jasnych, przyjemnych kolorach... wszystko ładnie się komponowało. Zamiast jednej ściany było po prostu wejście na taras. W tym pokoju było tak spokojnie. Bardzo przyjemnie, nie powiem. Łazienka również była bardzo ładna. Położyliśmy się spać, bo byliśmy strasznie zmęczeni podróżą. Rano obudzili na Louis i Liam.
- Co się dzieję? - mruknął rozespany Harry.
- Zbierajcie się. Za godzinę mamy być w telewizji. Mamy wywiad.
- O fajnie, - mruknęłam. - To ja poczekam w hotelu.
- El, Ty idziesz z nami. - powiedział Louis. - Fanki chciały Cię poznać. - zatkało mnie trochę, ale nie sprzeciwiałam się. Ubrałam się i wyszliśmy z hotelu. Podjechaliśmy pod wielki budynek telewizji gdzie znów roiło się od fanek. Weszliśmy do studia. Kręciło się tam dużo dźwiękowców i stylistów. Poprawili nasze fryzury i makijaże.
- Uwaga, wszyscy na miejsca! - rozległ się głos kamerzysty.
- TRZY, DWA, JEDEN, ZACZYNAMY! - kamery poszły. Jakaś miła reporterka zaczęła zadawać chłopcom pytania. Gdy program zbliżał się końca i myślałam, że już może o mnie zapomną, reporterka spytała.
- Harry, widzę, że nie przyjechałeś sam. - spojrzała na mnie uśmiechając się. - Przedstawisz nam swoją wybrankę?
- Poznajcie proszę Elliene Caver. - uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę.
- Jak się poznaliście? - spytała, a my z Harrym wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia.
- My... - zaczęłam.
- Zupełnie przypadkowo. - wyręczył mnie Harry. - Na ulicy. - uśmiechnął się.
W końcu mieliśmy ten cały wywiad za sobą. Później pojechaliśmy na obiad, a potem mieli koncert.
- Macie być na scenie za dwie minuty! Wszyscy gotowi?
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie chłopcy. Trwały ostatnie poprawki. Pod sceną stały już tłumy fanek skandujących imiona chłopaków. Moi przyjaciele byli bardzo ładnie ubrani, wyperfumowani, ich fryzurom także nie można było nic zarzucić. Wyglądali trochę jak figury woskowe. Liam poprawiał słuchawki w uszach, Harry coś do mnie gadał poprawiając fryzurę, Lou i Zayn ćwiczyli swoje kwestie, a Niall... Niall stał w kącie i wpatrywał się w jeden punkt na podłodze. Od wczoraj był jakiś przygaszony. Mało się odzywał. Podeszłam do niego.
- Niall'er, wszystko ok?
- Tak... właściwie to nie.
- Denerwujesz się?
- Nie, to nie o to chodzi.
- Chcesz o tym pogadać?
- To może później bo...
- Chłopcy, na scenę! - rozległ się głos jakiejś kobiety.
- No właśnie. - westchnął. - Pogadamy później.
- Ok. - poszłam do Harrego i pocałowałam go. - Powodzenia.
Koncert zleciał nawet szybko. Przyglądałam się wszystkiemu zza sceny. Później pojechaliśmy z powrotem do hotelu. Było już po pierwszej w nocy.
- Ja pójdę wziąć prysznic. - powiedziałam.
- Mogę z Tobą? - uśmiechnął się słodko.
- Harry... - zarumieniłam się. Wzięłam z szafy biały ręcznik i poszłam do łazienki. Zdjęłam swoje ubrania i weszłam do kabiny. Otuliły mnie ciepłe strumienie wody. Chciałam sięgnąć po szampon, lecz zamiast tego natrafiłam na czyjąś dłoń. Zanim zobaczyłam czyja to dłoń, poczułam jego prześliczny zapach...
Hej hej :) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale naprawdę nie miałam czasu :( Ale macie sb 13. rozdział ^^ jak Wam się podoba.? :D Komentujcie ^^ <3 - Marri ;)
Ujrzałam setki...nie. Tysiące rozwrzeszczanych dziewczyn. Na widok moich przyjaciół i mojego Hazz'a zaczęły głośno piszczeć i w roztargnieniu wypowiadać ich imiona. Miały transparenty, plakaty, ich zdjęcia, a nawet koszulki, na których można było zobaczyć ich twarze. Szarpały metalowe bramki, którymi były od nas odgrodzone i próbowały bez skutku odepchnąć ochroniarzy. Kiedy któryś raz z rzędu usłyszałam "Harry, kocham Cię!" ścisnęłam mocniej jego rękę. Tak, byłam o niego zazdrosna. Bo one tak na prawdę go nie kochają. Nic o nim nie wiedzą. Nie znają go. Więc jak mogą go kochać? Tylko ja go kocham. Jest mój. Tylko mój. Chłopaki podpisali kilka płyt, plakatów, ustawili się do kilku zdjęć. Każda fanka chciała zwrócić na siebie uwagę i piszczała z zachwytu gdy któryś z nich choćby musnął jej rękę. Ale oni... nie byli sobą. Teraz nie byli wiecznie roześmianymi, bijącymi się i wiecznie głodnymi dziećmi. teraz byli Harry'm, Louis'em, Niall'em, Liam'em i Zayn'em z One Direction. Byli tacy... sztuczni. Pozowani. No, ale co ja będę narzekać. To te fanki ich naprawdę nie znają, a nie ja. Ich problem, nie mój. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Niektóre dziewczyny patrzyły na mnie jak na Niall na Zayn'a kiedy ten raz w życiu odważył się zabrać mu kanapkę, a niektóre wręcz przeciwnie. Uśmiechały się do mnie przyjaźnie. Niektóre nawet chciały ze mną zdjęcie. Ale właściwie dlaczego? Przecież widzą mnie pierwszy raz w życiu. No, ale i tak zrobiło mi się miło. W końcu poszliśmy do hotelu. Z trudem tam dotarliśmy ponieważ do samego końca towarzyszyły nam tłumy dziewczyn. Ale udało się. Chłopcy poszli do swojego pokoju ( mieli jeden, wielki apartament, nie lubili być sami ) a my z Harry'm poszliśmy do siebie. Nasz pokój był piękny, to muszę przyznać.
Sypialnia hotelowa Elliene i Harrego ^^ |
- Co się dzieję? - mruknął rozespany Harry.
- Zbierajcie się. Za godzinę mamy być w telewizji. Mamy wywiad.
- O fajnie, - mruknęłam. - To ja poczekam w hotelu.
- El, Ty idziesz z nami. - powiedział Louis. - Fanki chciały Cię poznać. - zatkało mnie trochę, ale nie sprzeciwiałam się. Ubrałam się i wyszliśmy z hotelu. Podjechaliśmy pod wielki budynek telewizji gdzie znów roiło się od fanek. Weszliśmy do studia. Kręciło się tam dużo dźwiękowców i stylistów. Poprawili nasze fryzury i makijaże.
- Uwaga, wszyscy na miejsca! - rozległ się głos kamerzysty.
- TRZY, DWA, JEDEN, ZACZYNAMY! - kamery poszły. Jakaś miła reporterka zaczęła zadawać chłopcom pytania. Gdy program zbliżał się końca i myślałam, że już może o mnie zapomną, reporterka spytała.
- Harry, widzę, że nie przyjechałeś sam. - spojrzała na mnie uśmiechając się. - Przedstawisz nam swoją wybrankę?
- Poznajcie proszę Elliene Caver. - uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę.
- Jak się poznaliście? - spytała, a my z Harrym wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia.
- My... - zaczęłam.
- Zupełnie przypadkowo. - wyręczył mnie Harry. - Na ulicy. - uśmiechnął się.
W końcu mieliśmy ten cały wywiad za sobą. Później pojechaliśmy na obiad, a potem mieli koncert.
- Macie być na scenie za dwie minuty! Wszyscy gotowi?
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie chłopcy. Trwały ostatnie poprawki. Pod sceną stały już tłumy fanek skandujących imiona chłopaków. Moi przyjaciele byli bardzo ładnie ubrani, wyperfumowani, ich fryzurom także nie można było nic zarzucić. Wyglądali trochę jak figury woskowe. Liam poprawiał słuchawki w uszach, Harry coś do mnie gadał poprawiając fryzurę, Lou i Zayn ćwiczyli swoje kwestie, a Niall... Niall stał w kącie i wpatrywał się w jeden punkt na podłodze. Od wczoraj był jakiś przygaszony. Mało się odzywał. Podeszłam do niego.
- Niall'er, wszystko ok?
- Tak... właściwie to nie.
- Denerwujesz się?
- Nie, to nie o to chodzi.
- Chcesz o tym pogadać?
- To może później bo...
- Chłopcy, na scenę! - rozległ się głos jakiejś kobiety.
- No właśnie. - westchnął. - Pogadamy później.
- Ok. - poszłam do Harrego i pocałowałam go. - Powodzenia.
Koncert zleciał nawet szybko. Przyglądałam się wszystkiemu zza sceny. Później pojechaliśmy z powrotem do hotelu. Było już po pierwszej w nocy.
- Ja pójdę wziąć prysznic. - powiedziałam.
- Mogę z Tobą? - uśmiechnął się słodko.
- Harry... - zarumieniłam się. Wzięłam z szafy biały ręcznik i poszłam do łazienki. Zdjęłam swoje ubrania i weszłam do kabiny. Otuliły mnie ciepłe strumienie wody. Chciałam sięgnąć po szampon, lecz zamiast tego natrafiłam na czyjąś dłoń. Zanim zobaczyłam czyja to dłoń, poczułam jego prześliczny zapach...
Hej hej :) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale naprawdę nie miałam czasu :( Ale macie sb 13. rozdział ^^ jak Wam się podoba.? :D Komentujcie ^^ <3 - Marri ;)
niedziela, 6 października 2013
Hejo miśki ♥ na początek chcę Wam podziękować za te ( ponad ) 1000 wyświetleń ^^ jesteście wielcy ♥ A co do kolejnego rozdziału to przykro mi, ale nie wiem kiedy będzie, bo jestem chora :( jutro mam zajęcia do późna, dziś raczej już nie dodam, więc wychodzi na to, że dodam najwcześniej we wtorek :( strasznie za to przepraszam, naprawdę nic nie dam rady zrobić. Staram się być wobec Was rzetelna, ale czasem po prostu nie mam czasu, mam dwie szkoły, mam nadzieję, że mnie rozumiecie :( myślę, że mnie nie zostawicie :D kocham i jeszcze raz przepraszam :( - Marri :)
sobota, 5 października 2013
Rozdział 12.
Hejo <3 Mam taką krótką informację ^^ Chcę powiedzieć, że niestety przez kolejne kilka dni będę rzadziej dodawać rozdziały bo prawdopodobnie będę zajęta nagrywaniem płyty ^^ i niestety następne dwa rozdziały będą nudne, ale trzeba przez to przejść, bo potem będą się takie rzeczy działy, że masakra :o więc błagam nie zniechęcajcie się tymi dwoma następnymi rozdziałami bo później serio będzie fajnie. :) A tak wgl to wchodziliście na bloga Olki.? :) jak nie to zaglądnijcie tam, pls <3 macie link http://andlongerifican.blogspot.com/ zapraszam do niej <3 No i macie tu sb nudny rozdział :/ przepraszam :(
Rano obudziłam się jak zwykle w jego ramionach. Wstałam ostrożnie, żeby go nie obudzić. Umyłam się i zeszła na dół. Zaczęłam smażyć naleśniki i przygotowałam mi i Harremu cappuhino.
Spojrzałam na zegarek. Była 11.23. Wylot mieliśmy o 15.30, a jeszcze nie byliśmy spakowani.
- No widzę, że jak zwykle przygotowani. - mruknęłam sama do siebie i zaniosłam na górę śniadanie. Spał dalej. Nachyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam go w noc, a później w usta. Nic. Zero reakcji. Przyglądałam mu się zastanawiając się czy on tak naprawdę czy udaję. Chyba jednak udawał, bo po chwili przyciągając mnie do siebie pocałował mnie namiętnie. Otworzył oczy i uśmiechnął się.
- Witaj moja przyszła żono. - zaśmiałam się i przygryzłam płatek jego ucha.
- Zrobiłam śniadanko. Musimy się pakować bo za trzy godziny jedziemy więc wstawaj i rusz dupę mój przyszły mężu. - zaśmiał się i powoli wygramolił się z łóżka. Zjedliśmy śniadanie.
- No to ten - powiedziałam. - Jak pozmywam to zacznę nas pakować, a Ty idź pod prysznic i się zbieraj.
- A możesz Ty mnie umyć?
- Haha, no chyba jednak nie dziś. - zaśmiałam się i dałam mu szybkiego buziaka.
*** pół godziny później ***
- Harry, widziałeś moje Martensy? - po chwili chłopak stanął w drzwiach z ciężkimi, czarnymi butami w ręku.
- Te?
- Mhm. - spakowałam je do walizki i z trudem ją dopięłam.
- Wszystko? - spytał.
- Wszystko. - wyszliśmy z domu i spakowaliśmy torby do dużego, czarnego samochodu przypominającego limuzynę. Chłopcy już tam na nas czekali. Harry coś tam jeszcze poprzyciskał, wpisał jakiś kod zamykając pancernymi "żaluzjami" wszystkie okna i drzwi. Pojechaliśmy na lotnisko. Był duży tłum, wszyscy się na nas gapili. Starałam się to ignorować. Wsiedliśmy do niewielkiego, prywatnego samolotu. Wystartowaliśmy. Właśnie wtedy poczułam ucisk w żołądku. Ścisnęłam dłoń Harrego, który siedział koło mnie.
- Harry... - szepnęłam.
- Co się dzieję?
- Bo ja... nigdy nie leciałam samolotem... - zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
- Chyba się nie boisz?
- Boję.
- Wszystko będzie ok. Zapomnij o tym, ze lecisz. Może pooglądamy film z chłopakami?
- Ok. - przeszliśmy na tył samolotu i usiedliśmy na kanapie. Liam włączył jakiś film. Mordobicie. Nudy. I tak nikt nie oglądał tylko jak zwykle się wydurniali. Mówili, że korzystają z ostatnich chwil wolności. Gdy pytałam o co im chodzi, mówili że zrozumiem gdy wylądujemy. No i? No i nic. Po wylądowaniu ujrzałam tylko kilku ochroniarzy i ludzi pakujących nasze bagaże do auta. Przyszliśmy jakąś kontrolę i weszliśmy w długi ciemny korytarz. W końcu doszliśmy do dużych białych drzwi. Hazz ciągle trzymał moją rękę. Założył mi na nos czarne Ray - Beny takie same jak miał on. Ktoś otworzył nam drzwi. To co zobaczyłam szczerze mówiąc trochę mnie przeraziło. Wtedy zrozumiałam o czym mówili chłopcy...
No i jak podoba się.? :D Proooszę komentujcie, to naprawdę motywuje ;) Sorki, że taki krótki :c Pozdrawiam Was, może jutro dodam kolejny i wbijajcie na blog Oli ^^ Pa, pa <3 - Marri ;)
Rano obudziłam się jak zwykle w jego ramionach. Wstałam ostrożnie, żeby go nie obudzić. Umyłam się i zeszła na dół. Zaczęłam smażyć naleśniki i przygotowałam mi i Harremu cappuhino.
Spojrzałam na zegarek. Była 11.23. Wylot mieliśmy o 15.30, a jeszcze nie byliśmy spakowani.
- No widzę, że jak zwykle przygotowani. - mruknęłam sama do siebie i zaniosłam na górę śniadanie. Spał dalej. Nachyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam go w noc, a później w usta. Nic. Zero reakcji. Przyglądałam mu się zastanawiając się czy on tak naprawdę czy udaję. Chyba jednak udawał, bo po chwili przyciągając mnie do siebie pocałował mnie namiętnie. Otworzył oczy i uśmiechnął się.
- Witaj moja przyszła żono. - zaśmiałam się i przygryzłam płatek jego ucha.
- Zrobiłam śniadanko. Musimy się pakować bo za trzy godziny jedziemy więc wstawaj i rusz dupę mój przyszły mężu. - zaśmiał się i powoli wygramolił się z łóżka. Zjedliśmy śniadanie.
- No to ten - powiedziałam. - Jak pozmywam to zacznę nas pakować, a Ty idź pod prysznic i się zbieraj.
- A możesz Ty mnie umyć?
- Haha, no chyba jednak nie dziś. - zaśmiałam się i dałam mu szybkiego buziaka.
*** pół godziny później ***
- Harry, widziałeś moje Martensy? - po chwili chłopak stanął w drzwiach z ciężkimi, czarnymi butami w ręku.
- Te?
- Mhm. - spakowałam je do walizki i z trudem ją dopięłam.
- Wszystko? - spytał.
- Wszystko. - wyszliśmy z domu i spakowaliśmy torby do dużego, czarnego samochodu przypominającego limuzynę. Chłopcy już tam na nas czekali. Harry coś tam jeszcze poprzyciskał, wpisał jakiś kod zamykając pancernymi "żaluzjami" wszystkie okna i drzwi. Pojechaliśmy na lotnisko. Był duży tłum, wszyscy się na nas gapili. Starałam się to ignorować. Wsiedliśmy do niewielkiego, prywatnego samolotu. Wystartowaliśmy. Właśnie wtedy poczułam ucisk w żołądku. Ścisnęłam dłoń Harrego, który siedział koło mnie.
- Harry... - szepnęłam.
- Co się dzieję?
- Bo ja... nigdy nie leciałam samolotem... - zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
- Chyba się nie boisz?
- Boję.
- Wszystko będzie ok. Zapomnij o tym, ze lecisz. Może pooglądamy film z chłopakami?
- Ok. - przeszliśmy na tył samolotu i usiedliśmy na kanapie. Liam włączył jakiś film. Mordobicie. Nudy. I tak nikt nie oglądał tylko jak zwykle się wydurniali. Mówili, że korzystają z ostatnich chwil wolności. Gdy pytałam o co im chodzi, mówili że zrozumiem gdy wylądujemy. No i? No i nic. Po wylądowaniu ujrzałam tylko kilku ochroniarzy i ludzi pakujących nasze bagaże do auta. Przyszliśmy jakąś kontrolę i weszliśmy w długi ciemny korytarz. W końcu doszliśmy do dużych białych drzwi. Hazz ciągle trzymał moją rękę. Założył mi na nos czarne Ray - Beny takie same jak miał on. Ktoś otworzył nam drzwi. To co zobaczyłam szczerze mówiąc trochę mnie przeraziło. Wtedy zrozumiałam o czym mówili chłopcy...
No i jak podoba się.? :D Proooszę komentujcie, to naprawdę motywuje ;) Sorki, że taki krótki :c Pozdrawiam Was, może jutro dodam kolejny i wbijajcie na blog Oli ^^ Pa, pa <3 - Marri ;)
piątek, 4 października 2013
Rozdział 11.
( niespodzianka dla Oli <3 ) Włączcie to <3 http://www.youtube.com/watch?v=5hzgS9s-tE8 taki sb wybrałam <3 ( puśćcie sb od 15. sek :P ) Wgle cały ten rozdział dedykuje mojej najlepszej przyjaciółce czyli oczywiście Oli <3 Wiem, jak długo czekałaś :D Kocham Cię <3
- Hej, skarbie...- chwyciłem, ją za rękę i głaskałem po policzku. - Naprawdę myślałaś, że Cię tu zostawię? - wszyscy popatrzyli na mnie pytająco. - Elliene, jedzie z nami. - w odpowiedzi usłyszałem krzyki zadowolenia chłopaków.
- Ale, na pewno? - spytała. - Nie będę przeszkadzać, czy coś?
- Ty chyba żartujesz. Nawet nie ma mowy, że zostaniesz tu sama. Nigdzie bez Ciebie nie jadę. Chcę Cię mieć przy sobie. - przytuliła się do mnie.
- Dziękuje. - wyszeptała.
Dzień spędziliśmy bardzo miło. Ugotowaliśmy wspólnie obiad, a potem Ellie upiekła pyszne, czekoladowe muffinki, ale Niall zjadł większość zanim wystygły.
Później poszliśmy na spacer do naszego ulubionego parku. Chłopaki jak to oni zaczęli się rzucać czerwonymi liśćmi. Złote promienie słońca przebijały się przez gałęzie prawie już pustych drzew.
* oczami Elliene *
Było pięknie. Jak zawsze. Szliśmy sobie spokojnie, gdy nagle w oddali zobaczyliśmy coś dziwnego. Za metalowymi bramkami rozłożony był duży, biały namiot. Był rozłożone światła, rekwizyty i różne kable. Krzątało się tam dużo ludzi w czarnych ubraniach.
- Hazz, co się dzieje? - zaciekawiłam się.
- Nie wiem, może ktoś coś nagrywa? Chodźmy sprawdzić. - podeszliśmy bliżej tego wszystkiego. Stanęliśmy przy bramkach i Harry zaczął machać do jakiejś dziewczyny wychodzącej z namiotu.
- Ellie! - krzyknął. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Co chcesz?
- Haha, nie Ty skarbie. - podeszła do nas śliczna blondynka, w czarnych Martensach, rurkach i koszuli w kratkę. Zaraz... jak ja mogłam nie poznać Ellie Goulding? - No siema! - przytuliła każdego z chłopaków, a Nialla nawet pocałowała w policzek. - Może przedstawicie mi koleżankę? - uśmiechnęła się do mnie.
- Ellie - odezwał się Harry. - poznaj proszę Elliene, moją kobietę. - zaśmiał się.
- Serio masz tak na imię? - rozpromieniła się. - Ale super. - powiedziała i przytuliła mnie. - Co tu robicie?
- A przeszliśmy się na spacerek. Jutro lecimy do Europy.
- Ah, tak. Słyszałam.
- A Ty co robisz? - spytał Zayn.
- Kręci teledysk do "Your song". - powiedział Niall. Ellie zaśmiała się i dodała:
- Ktoś tu chyba przeglądał mojego Twittera.?
- No może. - blondyn odwzajemnił uśmiech. Widziałam, że jest między nimi jakaś chemia. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i uznałam, że trzeba im jakoś pomóc.
- Ej, zapomniałam, że musimy jeszcze zrobić zakupy... na podróż. Zaraz pozamykają nam sklepy. - powiedziałam.
- No tak - dodał Harry. - To my się zwijamy. - pożegnaliśmy się z nią.
- Kupcie mi jakieś chipsy. - powiedział Niall. Chłopcy popatrzyli na niego zdziwieni.
- Nie idziesz? - spytał Zayn.
- Niall jeszcze chwilę zostanie. - powiedziałam i odciągając chłopaków puściłam blondynowi oczko. W odpowiedzi dostałam nieme " dziękuje " . Poszliśmy do domu. Po godzinie wrócił Niall. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym chłopcy zaczęli się zbierać.
- Racja. - powiedziałam. - Trzeba się wyspać. - zaśmiałam się.
- Ja idę jeszcze do Eleonor. - powiedział Louis. - Chcę się z nią pożegnać.
- No, a ja się umówiłem z Ellie. - powiedział dumny z siebie Niall. Uśmiechnęłam się. Harry poszedł zamknąć za nimi drzwi, a ja wzięłam kubek herbaty i wyszłam na taras. Było już ciemno.Nagle poczułam ręce Harrego na swojej talii. Przytulił się do mnie i wessał się w moją szyję robiąc mi malinkę.
- Harry?
- Mmm?
- Tak sobie myślę, że Bóg to mnie chyba naprawdę musi kochać.
- Po czym tak wnioskujesz?
- Moje życie było koszmarem, teraz jest jak bajka. Mam wspaniałych przyjaciół i najwspanialszego mężczyznę na świecie. - odwróciłam się przodem do niego.
- Idąc Twoim tokiem myślenia - powiedział. - To Bóg mnie kocha bardziej. - wspięłam się na palcach i pocałowałam go lekko w usta.
Położyliśmy się spać...
Po trupach do celu :D Mamy 11. rozdział :3 Nareszcie... przepraszam, że tak długo czekaliście, ale dziękuje, że wgl czekaliście <3 link do bloga Oli podam jutra <3 kocham Was, papa <3 - Marri ;)
- Hej, skarbie...- chwyciłem, ją za rękę i głaskałem po policzku. - Naprawdę myślałaś, że Cię tu zostawię? - wszyscy popatrzyli na mnie pytająco. - Elliene, jedzie z nami. - w odpowiedzi usłyszałem krzyki zadowolenia chłopaków.
- Ale, na pewno? - spytała. - Nie będę przeszkadzać, czy coś?
- Ty chyba żartujesz. Nawet nie ma mowy, że zostaniesz tu sama. Nigdzie bez Ciebie nie jadę. Chcę Cię mieć przy sobie. - przytuliła się do mnie.
- Dziękuje. - wyszeptała.
Dzień spędziliśmy bardzo miło. Ugotowaliśmy wspólnie obiad, a potem Ellie upiekła pyszne, czekoladowe muffinki, ale Niall zjadł większość zanim wystygły.
Później poszliśmy na spacer do naszego ulubionego parku. Chłopaki jak to oni zaczęli się rzucać czerwonymi liśćmi. Złote promienie słońca przebijały się przez gałęzie prawie już pustych drzew.
* oczami Elliene *
Było pięknie. Jak zawsze. Szliśmy sobie spokojnie, gdy nagle w oddali zobaczyliśmy coś dziwnego. Za metalowymi bramkami rozłożony był duży, biały namiot. Był rozłożone światła, rekwizyty i różne kable. Krzątało się tam dużo ludzi w czarnych ubraniach.
- Hazz, co się dzieje? - zaciekawiłam się.
- Nie wiem, może ktoś coś nagrywa? Chodźmy sprawdzić. - podeszliśmy bliżej tego wszystkiego. Stanęliśmy przy bramkach i Harry zaczął machać do jakiejś dziewczyny wychodzącej z namiotu.
- Ellie! - krzyknął. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Co chcesz?
- Haha, nie Ty skarbie. - podeszła do nas śliczna blondynka, w czarnych Martensach, rurkach i koszuli w kratkę. Zaraz... jak ja mogłam nie poznać Ellie Goulding? - No siema! - przytuliła każdego z chłopaków, a Nialla nawet pocałowała w policzek. - Może przedstawicie mi koleżankę? - uśmiechnęła się do mnie.
- Ellie - odezwał się Harry. - poznaj proszę Elliene, moją kobietę. - zaśmiał się.
- Serio masz tak na imię? - rozpromieniła się. - Ale super. - powiedziała i przytuliła mnie. - Co tu robicie?
- A przeszliśmy się na spacerek. Jutro lecimy do Europy.
- Ah, tak. Słyszałam.
- A Ty co robisz? - spytał Zayn.
- Kręci teledysk do "Your song". - powiedział Niall. Ellie zaśmiała się i dodała:
- Ktoś tu chyba przeglądał mojego Twittera.?
- No może. - blondyn odwzajemnił uśmiech. Widziałam, że jest między nimi jakaś chemia. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i uznałam, że trzeba im jakoś pomóc.
- Ej, zapomniałam, że musimy jeszcze zrobić zakupy... na podróż. Zaraz pozamykają nam sklepy. - powiedziałam.
- No tak - dodał Harry. - To my się zwijamy. - pożegnaliśmy się z nią.
- Kupcie mi jakieś chipsy. - powiedział Niall. Chłopcy popatrzyli na niego zdziwieni.
- Nie idziesz? - spytał Zayn.
- Niall jeszcze chwilę zostanie. - powiedziałam i odciągając chłopaków puściłam blondynowi oczko. W odpowiedzi dostałam nieme " dziękuje " . Poszliśmy do domu. Po godzinie wrócił Niall. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym chłopcy zaczęli się zbierać.
- Racja. - powiedziałam. - Trzeba się wyspać. - zaśmiałam się.
- Ja idę jeszcze do Eleonor. - powiedział Louis. - Chcę się z nią pożegnać.
- No, a ja się umówiłem z Ellie. - powiedział dumny z siebie Niall. Uśmiechnęłam się. Harry poszedł zamknąć za nimi drzwi, a ja wzięłam kubek herbaty i wyszłam na taras. Było już ciemno.Nagle poczułam ręce Harrego na swojej talii. Przytulił się do mnie i wessał się w moją szyję robiąc mi malinkę.
- Harry?
- Mmm?
- Tak sobie myślę, że Bóg to mnie chyba naprawdę musi kochać.
- Po czym tak wnioskujesz?
- Moje życie było koszmarem, teraz jest jak bajka. Mam wspaniałych przyjaciół i najwspanialszego mężczyznę na świecie. - odwróciłam się przodem do niego.
- Idąc Twoim tokiem myślenia - powiedział. - To Bóg mnie kocha bardziej. - wspięłam się na palcach i pocałowałam go lekko w usta.
Położyliśmy się spać...
Po trupach do celu :D Mamy 11. rozdział :3 Nareszcie... przepraszam, że tak długo czekaliście, ale dziękuje, że wgl czekaliście <3 link do bloga Oli podam jutra <3 kocham Was, papa <3 - Marri ;)
Hej <3 Jeju na wstępie przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale nie miałam czasu :( A dziś miałam robić tego bloga z Olą, ale ona pojechała na zakupy i miałam jechać z nią, ale moja mama się nie zgodziła -.- Więc jestem strrrasznie wkurzona, ale napisze Wam ten rozdział bo obiecałam. Będzie za jakąś godzinkę <3 - Marri :)
środa, 2 października 2013
Hej ♥ wiem że niektórzy czakją nanastępny rozdział, ale dodam w piątek :( jtr mam sprawdzian z majcy, sami rozumiecie :( i w następnym rozdziale pojawi się Ellie Goulding :D lubicie ją? jak nie to sory, ale musiałam ją tam dać bo Ola by mi nie darowałaa ( jest jej najwieszką fanką ^^ uwierzcie... największą :D ) i dam Wam link do bloga Oli gdzie będzie blog o Ellie i jak będziecie chcieli to sb wejdziecie ^^ na razie dobranoc miśki ♥ - Marri ;)
wtorek, 1 października 2013
Rozdział 10.
Gdy się obudziłem nie było jej przy mnie. Zacząłem błądzić rękami po pościeli. Wciąż jej nie było. Porwałem się na równe nogi. Wybiegłem z pokoju. Już na schodach moje lekkie zdenerwowanie odpłynęło. Rozbrzmiewające w całym domu rozdarte ryje chłopaków i jej śmiech upewniły mnie, że jest bezpieczna. Zszedłem na dół. Liam i Zayn rzucali się poduszkami, Lou łaskotał Elliene, a ta śmiała się słodko. Niall przyglądał się wszystkiemu ze śmiechem siedząc na fotelu i wcinając kanapki.
- Jakie miłe powitanie. - mruknąłem zadowolony. Przygryzła lekko płatek mojego ucha.
- Zrobiłam chłopakom śniadanie. Może też się załapiesz na kanapkę o ile... - spojrzała wymownie na blondyna. - O ile Niall wszystkiego nie zjadł. - zaśmiała się cicho. Poszliśmy do pokoju. Robiliśmy to co zawsze. Słuchaliśmy muzyki, śmialiśmy się, rozmawialiśmy itd. Zauważyłem jedną rzecz. Elliene, która jakiś miesiąc temu była nieśmiała, cicha, rzadko coś mówiła, starała nie zwracać na siebie uwagi... teraz świetnie dogadywała się z chłopakami, śmiała się głośno, mówiła wszystko co myśli. Ufała im. Zaufanie. To o to jej chodziło. Zawsze bała się ludzi. Teraz ufała nam, a my nie możemy jej zawiść. Ja nie mogę jej zawieść.
- Jakieś plany na dziś? - odezwał się Louis.
- No właśnie. - dodał Zayn. - Musimy jakoś wykorzystać.ostatni dzień.
- Słucham? - zdziwiła się Ellie. - Jaki ostatni dzień? O czym ty mówisz?
- Hazz, nie powiedziałeś jej?
- No jeju...
- Ej o co tu chodzi? - trochę się niecierpliwiła. Westchnąłem i zacząłem jej tłumaczyć.
- Wyjeżdżamy na dwa tygodnie. Osiem koncertów, pięć krajów - Europa. - powiedziałem spokojnie. Patrzyłem jak jej oczy wypełnia panika. Panika i strach. Strach przed samotnością.
No hej :D Jednak udało mi się dziś dodać krótki rozdział ^^ Dla Was wszystko <3 No to komentujcie, Dobranoc, Pa, pa <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)