Odwróciłam się do niego szybko.
- Wystraszyłeś mnie... - położył ręce na mojej talii i przyciągnął do siebie.
- Przepraszam. - wpił się w moje usta. Instynktownie starałam się możliwie jak najbardziej zakryć moje ciało. Wtedy chwycił mnie za ręce i położył je na swoim karku. - Skarbie, przestań. Jesteś piękna. - powiedział patrząc mi w oczy, po czym zaczął całować moją szyję. Powiem szczerze, że na początku dziwnie się czułam. Pierwszy raz widział mnie nago... Ale i tak kiedyś by do tego doszło, prawda? Zaczął delikatnie pieścić moje ciało, a ja jęknęłam przestraszona.
- Harry... nie chcę...
- Wiem. Spokojnie. Zaufaj mi.
- Ufam Ci. - namiętnie mnie pocałował, a ja wplotłam palce w jego loczki, na co mruknął zadowolony. Gdy skończyliśmy naszą kąpiel, wyszliśmy z kabiny, a on otulił mnie ręcznikiem. Ubrałam jego koszulkę, a on same bokserki i położyliśmy się spać. Wtuliłam się w jego nagi tors, a on objął mnie ramieniem.
- Ellie...
- Harry... nie chcę...
- Wiem. Spokojnie. Zaufaj mi.
- Ufam Ci. - namiętnie mnie pocałował, a ja wplotłam palce w jego loczki, na co mruknął zadowolony. Gdy skończyliśmy naszą kąpiel, wyszliśmy z kabiny, a on otulił mnie ręcznikiem. Ubrałam jego koszulkę, a on same bokserki i położyliśmy się spać. Wtuliłam się w jego nagi tors, a on objął mnie ramieniem.
- Ellie...
- Tak?
- Czego Ty się wstydzisz? Jesteś piękna. - wyszeptał.
- Mówisz tak z grzeczności.
- Mówię tak, ponieważ to prawda i ponieważ Cię kocham. I nikt więcej nie będzie Cię oglądał, nikt więcej nie będzie Cię dotykał tylko ja. Bo jesteś moja. Tylko moja.
- Tak bardzo Cię kocham Harry... - podniosłam głowę i delikatnie go pocałowałam. Zasnęłam otulona jego zapachem.
Po kilku godzinach ( o 5.30.a.m. ) obudził nas telefon Harry'ego. Odebrał go zaspany.
- Halooo? - wymruczał do słuchawki.
- Harry, idioto! - głos Louis'a. - Gdzie Ty jesteś?
- W łóżku? Śpię? Jak każdy normalny człowiek o tej godzinie?
- Ale Ty nie jesteś każdy normalny człowiek. Teraz przez te dwa tygodnie jesteś jak my wszyscy sławnym dupkiem z One Direction i za godzinę masz udzielić wywiadu na drugim końcu Paryżu, więc radził bym Ci się pospieszyć. Macie być na dole za 10 minut!
- Dobra, nie spinaj się tak, już idziemy. - w odpowiedzi usłyszał tylko westchnięcie przyjaciela w słuchawce. Ubraliśmy się i siedem minut później byliśmy gotowi.
- Mówisz tak z grzeczności.
- Mówię tak, ponieważ to prawda i ponieważ Cię kocham. I nikt więcej nie będzie Cię oglądał, nikt więcej nie będzie Cię dotykał tylko ja. Bo jesteś moja. Tylko moja.
- Tak bardzo Cię kocham Harry... - podniosłam głowę i delikatnie go pocałowałam. Zasnęłam otulona jego zapachem.
Po kilku godzinach ( o 5.30.a.m. ) obudził nas telefon Harry'ego. Odebrał go zaspany.
- Halooo? - wymruczał do słuchawki.
- Harry, idioto! - głos Louis'a. - Gdzie Ty jesteś?
- W łóżku? Śpię? Jak każdy normalny człowiek o tej godzinie?
- Ale Ty nie jesteś każdy normalny człowiek. Teraz przez te dwa tygodnie jesteś jak my wszyscy sławnym dupkiem z One Direction i za godzinę masz udzielić wywiadu na drugim końcu Paryżu, więc radził bym Ci się pospieszyć. Macie być na dole za 10 minut!
- Dobra, nie spinaj się tak, już idziemy. - w odpowiedzi usłyszał tylko westchnięcie przyjaciela w słuchawce. Ubraliśmy się i siedem minut później byliśmy gotowi.
- Pomaluję się po drodze. - stwierdziłam.
- Nie musisz się malować. Nie potrzebne Ci to. - powiedział Harry, po czym pocałował mnie lekko w usta. Pojechaliśmy. Kolejny taki sam dzień. Wywiad, fanki, podpisywanie płyt, fanki, koncert, fanki... były wszędzie. Trochę natrętne, ale się przyzwyczaiłam... Minął tydzień. Przemieszczaliśmy się po Europie. Odwiedziliśmy już pięć państw i znaleźliśmy się we Włoszech. Piękne państwo. Bardzo mi się tam spodobało. Znów mieli koncert. Tym razem przy śpiewaniu " Moments" Harry wyciągnął mnie na scenę, a ja stałam tam na drżących nogach stremowana tym, że patrzy na mnie kilkadziesiąt tysięcy ( a może więcej ) par oczu. Na koniec piosenki pocałował mnie namiętnie na oczach wszystkich. Ciągle czułam na sobie te pełne zazdrości i nienawiści spojrzenia fanek. Po koncercie tak jak obiecałam wpadałam na chwile do Niall'a z paczką żelek.
- Hej, mogę wejść? - zapukałam w ramę drzwi jego hotelowego pokoju.
- Jasne, właśnie na Ciebie czekam.
- No to mów. Co się dzieję? Jakoś ostatnio w ogóle z nami nie gadasz, od czasu wyjazdu jesteś taki przygaszony. Czy... czy chodzi o tą randkę? Ellie Ci coś powiedziała?
- Nie, ale chodzi właśnie o nią. No bo ... kiedy byliśmy na tej randce to zadzwonił jej telefon i ... no dzwonili ze szpitala. Jej przyjaciółka miała wypadek. Śmiertelny... - otwarłam szeroko oczy i nagle zrobiło mi się strasznie żal ukochanej Niall'a.
- O rany... tak mi przykro... no i co zrobiłeś?
- Odwiozłem ją do domu, chciałem z nią posiedzieć, ale kazała mi wyjść. Byłem taki zły, że nazajutrz musieliśmy wyjechać... zostawiłem ją samą. Samą w tak trudnej sytuacji. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Martwię się o nią. Tak cholernie się o nią martwię.. I jestem na siebie taki zły...
- Niall, nie możesz się obwiniać. To była sytuacja losowa, ani Ty ani ona nie mieliście na to wpływu. Musisz dać jej czas, ona to na pewno bardzo przeżywa... no sam pomyśl. Jakbyś się czuł gdyby na przykład Liam...
- Dobra, nie kończ. Rozumiem. - popatrzył na mnie ze smutkiem.
- Musisz to przeczekać, ale musisz też ją wspierać. Nie może być teraz sama. Jak tylko wrócimy, musisz się nią zająć. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Daj jej czas...
- Dziękuje, El. - powiedział po czym przytulił mnie. - Można na Ciebie liczyć. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Umówiłam się z Harry'm. Muszę lecieć.
- No pa.
Przebrałam się szybko w sukienkę i zeszłam do restauracji gdzie czekał już na mnie Harry.
- Cześć skarbie, ślicznie wyglądasz. - pocałował mnie delikatnie i odsunął krzesło żebym mogła usiąść. Na drewnianych stołach pokrytych śnieżnobiałymi obrusami była kremowa zastawa i świece. Zamówiliśmy jakieś makarony ( jak to na Włochy przystało ) i zjedliśmy w spokoju. W spokoju od fanek, reporterów, ludzi...
- Jakie plany na jutro? - spytałam.
- Do 17. jestem Twój. O 19. koncert. Pojutrze rano znów wyjeżdżamy. No to jutro od rana mogę Cię zabrać na zakupy, chcesz?
- Nie? - powiedziałam poirytowana.
- Dlaczego?
- Harry, nie chcę żebyś wydawał na mnie pieniądze. Już wystarczająco dla mnie zrobiłeś. Mieszkam w Twoim domu...
- Naszym domu. - uciął i uśmiechnął się triumfalnie. Siedzieliśmy i jedliśmy gdy nagle stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Do restauracji wpadł w krzykiem tłum fanek. Biegły prosto w naszą stronę. Ochroniarze próbowali się z nimi uporać, jednak te miały przewagę liczebną. Spojrzałam na Harry'ego... a raczej na krzesło, na którym siedział pięć sekund temu. Zaczęłam rozpaczliwie się za nim rozglądać, gdy nagle dwóch ochroniarzy zaczęło mnie prowadzić do jakiegoś pomieszczenia. No nareszcie. Zaprowadzą mnie do Harry'ego. Tak wtedy myślałam. Podszedł do nas mężczyzna ubrany na czarno. Średniego wzrostu.
- Ona pójdzie ze mną. - ochroniarze kiwnęli głową, nie patrząc nawet na to kim był ten człowiek. Ej co jest grane? Gdzie on mnie prowadzi? Spojrzałam na jego twarz i zamarłam. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a serce podskoczyło do gardła. Zobaczyłam kim jest ten człowiek...
No hej ^^ Postarałam się i dziś dla Was napisałam kolejny ^^ Jak się podoba? Błagam, każdy kto to czyta nich zostawi komentarz, może być i negatywny jeśli coś Wam nie odpowiada. Takie komentarze motywują i wiem że mam dla kogo pisać ;) Pozdrawiam - Marri ;)
- Nie musisz się malować. Nie potrzebne Ci to. - powiedział Harry, po czym pocałował mnie lekko w usta. Pojechaliśmy. Kolejny taki sam dzień. Wywiad, fanki, podpisywanie płyt, fanki, koncert, fanki... były wszędzie. Trochę natrętne, ale się przyzwyczaiłam... Minął tydzień. Przemieszczaliśmy się po Europie. Odwiedziliśmy już pięć państw i znaleźliśmy się we Włoszech. Piękne państwo. Bardzo mi się tam spodobało. Znów mieli koncert. Tym razem przy śpiewaniu " Moments" Harry wyciągnął mnie na scenę, a ja stałam tam na drżących nogach stremowana tym, że patrzy na mnie kilkadziesiąt tysięcy ( a może więcej ) par oczu. Na koniec piosenki pocałował mnie namiętnie na oczach wszystkich. Ciągle czułam na sobie te pełne zazdrości i nienawiści spojrzenia fanek. Po koncercie tak jak obiecałam wpadałam na chwile do Niall'a z paczką żelek.
- Hej, mogę wejść? - zapukałam w ramę drzwi jego hotelowego pokoju.
- Jasne, właśnie na Ciebie czekam.
- No to mów. Co się dzieję? Jakoś ostatnio w ogóle z nami nie gadasz, od czasu wyjazdu jesteś taki przygaszony. Czy... czy chodzi o tą randkę? Ellie Ci coś powiedziała?
- Nie, ale chodzi właśnie o nią. No bo ... kiedy byliśmy na tej randce to zadzwonił jej telefon i ... no dzwonili ze szpitala. Jej przyjaciółka miała wypadek. Śmiertelny... - otwarłam szeroko oczy i nagle zrobiło mi się strasznie żal ukochanej Niall'a.
- O rany... tak mi przykro... no i co zrobiłeś?
- Odwiozłem ją do domu, chciałem z nią posiedzieć, ale kazała mi wyjść. Byłem taki zły, że nazajutrz musieliśmy wyjechać... zostawiłem ją samą. Samą w tak trudnej sytuacji. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Martwię się o nią. Tak cholernie się o nią martwię.. I jestem na siebie taki zły...
- Niall, nie możesz się obwiniać. To była sytuacja losowa, ani Ty ani ona nie mieliście na to wpływu. Musisz dać jej czas, ona to na pewno bardzo przeżywa... no sam pomyśl. Jakbyś się czuł gdyby na przykład Liam...
- Dobra, nie kończ. Rozumiem. - popatrzył na mnie ze smutkiem.
- Musisz to przeczekać, ale musisz też ją wspierać. Nie może być teraz sama. Jak tylko wrócimy, musisz się nią zająć. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Daj jej czas...
- Dziękuje, El. - powiedział po czym przytulił mnie. - Można na Ciebie liczyć. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Umówiłam się z Harry'm. Muszę lecieć.
- No pa.
Przebrałam się szybko w sukienkę i zeszłam do restauracji gdzie czekał już na mnie Harry.
- Jakie plany na jutro? - spytałam.
- Do 17. jestem Twój. O 19. koncert. Pojutrze rano znów wyjeżdżamy. No to jutro od rana mogę Cię zabrać na zakupy, chcesz?
- Nie? - powiedziałam poirytowana.
- Dlaczego?
- Harry, nie chcę żebyś wydawał na mnie pieniądze. Już wystarczająco dla mnie zrobiłeś. Mieszkam w Twoim domu...
- Naszym domu. - uciął i uśmiechnął się triumfalnie. Siedzieliśmy i jedliśmy gdy nagle stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Do restauracji wpadł w krzykiem tłum fanek. Biegły prosto w naszą stronę. Ochroniarze próbowali się z nimi uporać, jednak te miały przewagę liczebną. Spojrzałam na Harry'ego... a raczej na krzesło, na którym siedział pięć sekund temu. Zaczęłam rozpaczliwie się za nim rozglądać, gdy nagle dwóch ochroniarzy zaczęło mnie prowadzić do jakiegoś pomieszczenia. No nareszcie. Zaprowadzą mnie do Harry'ego. Tak wtedy myślałam. Podszedł do nas mężczyzna ubrany na czarno. Średniego wzrostu.
- Ona pójdzie ze mną. - ochroniarze kiwnęli głową, nie patrząc nawet na to kim był ten człowiek. Ej co jest grane? Gdzie on mnie prowadzi? Spojrzałam na jego twarz i zamarłam. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a serce podskoczyło do gardła. Zobaczyłam kim jest ten człowiek...
No hej ^^ Postarałam się i dziś dla Was napisałam kolejny ^^ Jak się podoba? Błagam, każdy kto to czyta nich zostawi komentarz, może być i negatywny jeśli coś Wam nie odpowiada. Takie komentarze motywują i wiem że mam dla kogo pisać ;) Pozdrawiam - Marri ;)
przepiękny długi rozdział, dobrze dobrana piosenka i... ellie :3 kocham <3 czekam na next :33
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nastepnego rozdziału. <3
OdpowiedzUsuńJezu jest świetny kckckc
OdpowiedzUsuńjeju super ;3
OdpowiedzUsuńMśk ^^