Hejo <3 Mam taką krótką informację ^^ Chcę powiedzieć, że niestety przez kolejne kilka dni będę rzadziej dodawać rozdziały bo prawdopodobnie będę zajęta nagrywaniem płyty ^^ i niestety następne dwa rozdziały będą nudne, ale trzeba przez to przejść, bo potem będą się takie rzeczy działy, że masakra :o więc błagam nie zniechęcajcie się tymi dwoma następnymi rozdziałami bo później serio będzie fajnie. :) A tak wgl to wchodziliście na bloga Olki.? :) jak nie to zaglądnijcie tam, pls <3 macie link http://andlongerifican.blogspot.com/ zapraszam do niej <3 No i macie tu sb nudny rozdział :/ przepraszam :(
Rano obudziłam się jak zwykle w jego ramionach. Wstałam ostrożnie, żeby go nie obudzić. Umyłam się i zeszła na dół. Zaczęłam smażyć naleśniki i przygotowałam mi i Harremu cappuhino.
Spojrzałam na zegarek. Była 11.23. Wylot mieliśmy o 15.30, a jeszcze nie byliśmy spakowani.
- No widzę, że jak zwykle przygotowani. - mruknęłam sama do siebie i zaniosłam na górę śniadanie. Spał dalej. Nachyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam go w noc, a później w usta. Nic. Zero reakcji. Przyglądałam mu się zastanawiając się czy on tak naprawdę czy udaję. Chyba jednak udawał, bo po chwili przyciągając mnie do siebie pocałował mnie namiętnie. Otworzył oczy i uśmiechnął się.
- Witaj moja przyszła żono. - zaśmiałam się i przygryzłam płatek jego ucha.
- Zrobiłam śniadanko. Musimy się pakować bo za trzy godziny jedziemy więc wstawaj i rusz dupę mój przyszły mężu. - zaśmiał się i powoli wygramolił się z łóżka. Zjedliśmy śniadanie.
- No to ten - powiedziałam. - Jak pozmywam to zacznę nas pakować, a Ty idź pod prysznic i się zbieraj.
- A możesz Ty mnie umyć?
- Haha, no chyba jednak nie dziś. - zaśmiałam się i dałam mu szybkiego buziaka.
*** pół godziny później ***
- Harry, widziałeś moje Martensy? - po chwili chłopak stanął w drzwiach z ciężkimi, czarnymi butami w ręku.
- Te?
- Mhm. - spakowałam je do walizki i z trudem ją dopięłam.
- Wszystko? - spytał.
- Wszystko. - wyszliśmy z domu i spakowaliśmy torby do dużego, czarnego samochodu przypominającego limuzynę. Chłopcy już tam na nas czekali. Harry coś tam jeszcze poprzyciskał, wpisał jakiś kod zamykając pancernymi "żaluzjami" wszystkie okna i drzwi. Pojechaliśmy na lotnisko. Był duży tłum, wszyscy się na nas gapili. Starałam się to ignorować. Wsiedliśmy do niewielkiego, prywatnego samolotu. Wystartowaliśmy. Właśnie wtedy poczułam ucisk w żołądku. Ścisnęłam dłoń Harrego, który siedział koło mnie.
- Harry... - szepnęłam.
- Co się dzieję?
- Bo ja... nigdy nie leciałam samolotem... - zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
- Chyba się nie boisz?
- Boję.
- Wszystko będzie ok. Zapomnij o tym, ze lecisz. Może pooglądamy film z chłopakami?
- Ok. - przeszliśmy na tył samolotu i usiedliśmy na kanapie. Liam włączył jakiś film. Mordobicie. Nudy. I tak nikt nie oglądał tylko jak zwykle się wydurniali. Mówili, że korzystają z ostatnich chwil wolności. Gdy pytałam o co im chodzi, mówili że zrozumiem gdy wylądujemy. No i? No i nic. Po wylądowaniu ujrzałam tylko kilku ochroniarzy i ludzi pakujących nasze bagaże do auta. Przyszliśmy jakąś kontrolę i weszliśmy w długi ciemny korytarz. W końcu doszliśmy do dużych białych drzwi. Hazz ciągle trzymał moją rękę. Założył mi na nos czarne Ray - Beny takie same jak miał on. Ktoś otworzył nam drzwi. To co zobaczyłam szczerze mówiąc trochę mnie przeraziło. Wtedy zrozumiałam o czym mówili chłopcy...
No i jak podoba się.? :D Proooszę komentujcie, to naprawdę motywuje ;) Sorki, że taki krótki :c Pozdrawiam Was, może jutro dodam kolejny i wbijajcie na blog Oli ^^ Pa, pa <3 - Marri ;)
Super super super właśnie zaczęłam czytać tego bloga jest boski. Czekam za następnym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńKOCHAM ! Następny ♥
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały jak każdy, który ty piszesz kckckc
OdpowiedzUsuńświetny !! czytam dalej ... ;*
OdpowiedzUsuńMśk ^^